Posty

Wyświetlanie postów z 2019

On chce kawy w kubku z podobizną królowej. Inaczej wszystkich pozabija.

Obraz
Nie wiadomo co z nim zrobić. Jest wielki i silny. Poza tym nikt nie zna zwyczajów panujących u niego w kraju. Pracownicy uśmiechają się tylko ze zrozumieniem, gdy krzyczy, że pozabija wszystkich, jeśli nie zrobią mu kawy. W kubku z podobizną królowej. Lub Che Guevary. Wiadomo, tak sobie tylko gada. Jest Litwinem, choć sam uważa się za Rosjanina, ale współmieszkańcy wyzywają go od Polaków i każą mu wracać do Polski. A on nie lubi Polaków. I ciapatych. Jest dumny, że służył w wojsku rosyjskim. W Afganistanie. Nie wstydzi się, że zabijał kozojebców. A teraz kocha brytyjską królową. Twarda babka. Też żołnierka. Jest za Brexitem. Głównym punktem jego planu wsparcia w ośrodku jest odkurzanie pełzjących po jego łóżku i podłodze robaków oraz wynoszenie wiadra, do którego się codziennie w swoim pokoju wypróżnia. Nie lubi publicznych toalet. Uważa, że są tam ukryte kamery. Jego nadejście zapowiada mdlący smród niemytego od tygodni ciała. Siada pod ośrodkiem i pali papierosy. Z obojętnością sp

Zapiski z krainy umarłych

Obraz
To wszystko jest o wiele prostsze, niż się wydaje. Ta cała ich dysfunkcjonalność. Wszystko jest połączone, ma swoją przyczynę i skutek. Niekochane, zaniedbane i bite dzieci raczej nie zamienią się w zdrowych dorosłych. Potem gdy czegoś chcą, nie proszą, a krzyczą, kłamią lub biją. To ich jedyna strategia na przetrwanie w niewesołym miasteczku życia. Gdy napotykają na problem, nie mają wewnętrznych zasobów, by go przezwyciężyć. Zamiast tego przeciwbólowo wstrzykują sobie heroinę lub połykają valium. By choć na chwilę problem zniknął. Wtedy jedynym problemem staje się już tylko to, jak zdobyć kolejną dawkę heroiny. Być może to prostsze. I lądują w ośrodku takim, jak ten. Kloace kapitalizmu. O modelu lewicowo-liberalnym. Z górnolotnymi programami naprawczymi upadłych dusz, gdzie obowiązkiem społeczeństwa jest ich leczyć z nieudanego dzieciństwa, lecz nie można ich przy tym do niczego zmusić. Snują się wtedy po labiryntach ośrodka jak po cmentarzu, bez celu jak zombie - żywi umarli, dos

Bóg zesłał jej bezdomnych, żeby mogła spłacać kredyt

Obraz
Bóg zesłał jej bezdomnych, żeby mogła spłacać kredyt. Trzy domy, samochód, dzieci, wnuczki. Wystarczająca motywacja, żeby zacisnąć zęby i dobijać do normy sześćdziesięciu godzin tygodniowo jako opiekunka w przytułku. Gdy siedziała w recepcji, przypominała kwokę na grzędzie. Z krzyżykiem na szyi dla czarów nadania temu wszystkiemu jakiegoś sensu.  Brud i beznadzieja hostelu dla wyrzutków były częścią wielkiego i sekretnego boskiego planu. Bóg był obojętny, acz sprawiedliwy. Na wszelki wypadek już na początku zmiany chowała jednak głowę w ramiona, nabierała powietrza i dawała nura w otchłań następnych jedenastu godzin. W ten sposób docierały do niej tylko strzępki rozmów i obrazów. Wracała do czasów młodości i zaczynała jeść. Zupki warzywne, szkockie śniadania, herbata z mlekiem. Jedzenie było jej ulubioną aktywnością w pracy. Spacery do kuchni, podgrzewanie jedzenia w mikrofalówce. Tymczasem organizacja jej w tym przeszkadzała i kazała tworzyć plany wsparcia, tabele i raporty. Po co t

Kajaki

Obraz
Siedzi naprzeciwko mnie i coś bełkocze. Że to nie jego strzykawki, że to wina pracowników. Próbuję wyobrazić go sobie jako normalnego człowieka – jabłko zamiast ogryzka. Na potrzeby ośrodka powinno stworzyć się aplikacje na smartfona, która zamieniałaby twarze narkomanów w normalnych ludzi. Wychudzona, blada twarz nabierałaby kolorów. Znikają krosty. Zęby prostują się i bieleją. Błędny wzrok wyostrza się i skupia na jednym punkcie. Potem do ludzkiego szkieletu dodajemy muskulaturę i ubrania z M&S. Płaszczyk, szalik, wypastowane, lśniące buty. A potem dodajemy syntezator mowy, wersja bankowiec. Widzę jak siedzi naprzeciwko mnie w płaszczyku i lśniących butach i zamiast o brudnych strzykawkach opowiada z pasją sprzedawcy o stopach procentowych i kredytach. Tak, z taką aplikacją byłoby o wiele łatwiej. Tłumaczę sobie, że to jego chwilowy stan, że jest bardzo chory i nie mogę postrzegać go przez pryzmat choroby. Gdzieś tam pod warstwami martwej tkanki wciąż tkwi w nim potencjał c

Nad brzegiem lazurowego morza

Obraz
Federico zaparkował swe czarne BMW za rogiem ulicy, niedaleko urzędu. Specjalnie na tę okazję zapuścił trzydniowy zarost. Było to tym bardziej godne podziwu, gdyż nienawidził zarostu i odczuwał wstręt, patrząc na swa nieogoloną twarz w lustrze. Tak, Federico kochał siebie. Siebie gładkiego i czystego. Na co dzień nosił się jak latynoski piosenkarz pop: nażelowane włosy, obcisłe koszulki, markowe sportowe buty, uśmiech amanta. Za namową doradcy personalnego nie nażelował dziś jednak włosów i zamiast jeansów z napisem "love" ubrał stare dresowe spodnie. Wszystko po to, by wyglądać jak człowiek z depresją. Co prawda miewał na emigracji epizody smutku, jednak nie aż tak, żeby poniżać się byciem w depresji czy ubieraniem starych dresów i nienażelowaniem włosów. Depresja była jego przeciwieństwem. On stworzony był do egzaltacji i uniesień. Co fakt to fakt, nie tak to sobie wymarzył. Wyjechał z Kolumbii do Europy za marzeniem o lepszym życiu. Zabrał ze sobą piękną latynoską żon

Lepiej nie mówić nic

Obraz
Być może gruby Berry żyłby, gdyby upośledzony Sally nie sprzedał mu trefnego valium. Być może żyłby, gdyby karetka zabrała go do szpitala. Być może żyłby, gdyby nie był gruby, gdyby miał inną matkę i ojca, gdyby urodził się w innej dzielnicy, innym kraju, na innej planecie. Być może Berry żyłby, gdyby nie był Berrym. Choć w akcie zgonu Berrego jako przyczynę śmierci wpisano przedawkowanie trefnego valium, tak naprawdę winą za jego śmierć należałoby uznać trefne życie, które doprowadziło go do tego miejsca bez wyjścia, do bezdomności i uzależnienia od heroiny. Ludzie mówią, żeby się pocieszać, że z każdej sytuacji jest wyjście, tak naprawdę czasami wyjścia nie ma. Gruby Berry brał valium wcześniej setki razy i nie działo się nic. Co prawda przedawkował kiedyś heroinę, ale szybko wrócił do siebie po zastrzyku Naloxonu. Upośledzony Sally dostał dzień wcześniej zasiłki, w związku z czym pod ośrodkiem od razu zjawił się diler Frankie, który sprzedał mu trzysta tabletek valium, każda po

Sally mówi, że jest z CIA

Obraz
Sally mówi, że jest z CIA. Wszyscy twierdzą, że to trudny przypadek. Chory psychicznie, upośledzony umysłowo i uzależniony od narkotyków. Dostał mieszkanie komunalne, ale opiekunka społeczna twierdzi, że potrzebuje specjalistycznego ośrodka. Problem, że nie mieści się w kryteriach. Mógłby pójść do ośrodka dla chorych psychicznie, ale jest uzależniony od narkotyków. Mógłby iść do ośrodka dla narkomanów, ale jest upośledzony. Dlatego tkwi w ośrodku dla bezdomnych „Uciecha”, mimo że ośrodek nie dostaje na niego od kilku miesięcy żadnych pieniędzy, gdyż wszystkie zasiłki zostały przekierowane na mieszkanie komunalne. Opiekunka kupiła Sallemu do mieszkania ładne meble w Ikei. Ale Sally nie chce do mieszkania z ładnymi meblami. Woli ośrodek „Uciecha”, bo tutaj pracownicy robią mu codziennie rano kawę. Sally krzyczy na tych, co mu kawy nie robią i im wygraża. Nie można Sallego zmusić, żeby się wyprowadził - wezwać policję i eksmitować go z ośrodka dla bezdomnych do własnego mieszkania, bo

Tak naprawdę trochę boję się normalnych ludzi

Obraz
Moim głównym zainteresowaniem jest wymiana igieł, terapia substytucyjna i profilaktyka narkotykowa. Zapisałam się już nawet na konferencję. Nie mogę się doczekać. To straszne, że tak dużo osób umiera z przedawkowania. Musimy im jakoś pomóc. Mój manager czepia się, że nie zachowuję się profesjonalnie - plotę, co mi ślina na język przyniesie, przeklinam i przytulam klientów. Taka już jestem, spontaniczna i zwariowana. Dlatego przefarbowałam włosy na zielono. Dla mojego managera oni są tylko numerkami w raportach, ja widzę w nich ludzi. Czują, że jestem z nimi i potrafią mi zaufać. Prawie każdy z nich przeżył coś strasznego w dzieciństwie, byli wykorzystywani, poniżani lub zostawieni jako dzieci samymi sobie. Narkotyki zastąpiły im bliskość rodziców i pozwoliły radzić sobie z traumą. A potem zawładnęły ich życiem. Wszystko obraca się dla nich wokół zdobycia towaru. Reszta jest tylko tłem - dach nad głową, jedzenie, inni ludzie. Próbuję zrozumieć, co czują, gdy są na głodzie. Chyba to,

Rządzimy na tej melinie. Ja i moja kobieta, Jess

Obraz
Rządzimy na tej melinie. Ja i moja kobieta, Jess. Pracownicy hostelu sprzątają nam właśnie pokój, podczas gdy my niewinnie drzemiemy przytuleni w łóżku jak dwa upadłe anioły. Są wkurwieni i strasznie hałasują. Moja psycholożka nazwałaby to zachowaniem pasywno-agresywnym. Dobrze. Niech wiedzą, że ze mną się nie zadziera. Mam nadzieję, że szybko skończą, bo chciałbym wrócić do prowadzenia interesów. Przed naszym pokojem od rana ustawia się kolejka wygłodniałych klientów. Jak po ciepłe bułeczki. Ceny przystępne. Działka heroiny - dziesięć funtów, crack - trzydzieści, tabletka valium - jeden funt, xanax - dwa funty. Lepsze to niż miałbym żebrać na ulicy. Choć niektórzy zarabiają w ten sposób nawet sto funtów dziennie. Różnica jest taka, że im wszyscy współczują a mnie uważają za wcielenie zła. Sam zacząłem brać jako dzieciak a dilerka zająłem się, żeby zarobić na swoje dragi. Koniec końców wszyscy zarabiamy na swoją działkę heroiny. W biznesie jestem elastyczny. Stali klienci mogą liczy

Ponad niebem ciemny kosmos

Obraz
Płyniemy bezszelestnie w strumieniu poranka. Jak senna ławica ludzkich atomów. Obleczeni w teczki, uzbrojeni w kawy i gazety online. Labirynty peronów i połączeń. Niech poprowadzą nas lekko do naszych wyjątkowych organizacji, które niewyjątkowo mamy wszyscy w dupie.  Tymczasem oficjalnie jesteśmy dziś przygotowani na brawa dla nowego planu i zachwyty nad misją naszych fabryk. Aż dotrwamy do mety wikendu, by na chwilę przenieść się do podziemia zwyczajnego wymiaru. Niech błogosławieni będą ci, co na ten czas odnaleźli wyższy cel - biegi, jogę, ekologię. Tym wciąż poszukującym pozostaje Netflix w oparach haszyszu. Waham się, który świat wybrać - ten instagramowych reklam o tym, jak wiecznie żyć, czy siedzących obok mnie śmiertelnych indywiduów. Odłączam się od ekranu i staję się  Gollumem bez pierścienia dopaminy, z krwawiącym cierniem kortyzolu. Jak duchy z niebytu wyłaniają się współtowarzysze mej tajemnej podróży. Dziewczyna siedząca naprzeciwko nakłada maskę makijażu. Młody facet

Tajne instrukcje

Obraz
- Towarzysze i Towarzyszki! - rozpoczął tajną przemowę na tajnym zebraniu przewodniczący. - Spotkaliśmy się tu dziś, gdyż z przykrością muszę stwierdzić, iż wielu z was nie realizuje właściwej Metody wobec naszych mniejszych braci w uzależnieniach i bezdomności. Miast tego stosujecie środki gwałtu i przymusu, karcąc ich upomnieniami i wyrzucając pod byle pretekstem na zimny bruk. Tamte czasu już na dobre minęły.  Jesteśmy strażnikami nowego wspaniałego porządku, gdzie bronią nie są kajdanki i pałki, a przytulenie i dobre słowo.  Dlatego nie wolno nam nikogo wyrzucać i do czegokolwiek zmuszać. Inaczej poskarżą do facebooka, gazet i inspektoratów i pójdzie fama, że zdradzamy Metodę. Pamiętajmy, że prawdziwym celem naszego planu jest schowanie naszych mniejszych niedoskonałych braci przed światem,  by stworzyć wrażenie, że ich naprawiliśmy .  Dlatego niech dają upust swym niedoskonałościom, ale w zaciszu naszych dźwiękoszczelnych ośrodków, a nie na ulicach.  Nie chcemy przecież zawieść

Krótka historia mężczyzny leżącego na ulicy

Obraz
Zamknęli dla mnie całą ulicę. Zrobili objazdy. Wianuszek samochodów ciągnie się przez pól dzielnicy. Facet w czarnym chevrolecie wścieka się, że nie zdąży odebrać dzieci ze świetlicy. Wszyscy patrzą w moją stronę i robią zdjęcia. W końcu mam swoje pięć minut sławy. Choć wcale się o to nie prosiłem. Znalazłem się po prostu w niewłaściwym miejscu o niewłaściwym czasie. Mogłem stanąć w innej kolejce w sklepie, mogłem nie wychodzić dziś z domu i oglądać powtórki meczów, mogłem spotkać znajomego i zamienić z nim kilka znacząco nieznaczących słów. Ale nie zamknęli by wtedy dla mnie ulicy. Tymczasem wszystko co dziś robiłem doprowadziło mnie dziwnym trafem do tego kulminacyjnego momentu, do tej ulicy, do tego przejścia, do tej sekundy. Przechodziłem tędy tysiące razy i nic.  Każdy centymetr, krok, oddech, podmuch wiatru. Teraz widzę jak wszystko jest ze sobą połączone, mimo że nic się z pozoru nie łączy. Ta kobieta w Vauxhallu urodziła się właśnie dla mnie, skręciła w tą, a nie w inną ulic

Wielka Inspekcja

Obraz
Inspektor Wielkiego Inspektoratu poprosił o szklankę wody oraz o wtyczkę, do której mógłby podłączyć swojego laptopa. Jak wytłumaczył, siedział w nocy nad raportami, co ukradło mu niemal całą energię z baterii. - Panie kierowniku Janku, chciałbym zobaczyć dokumenty potwierdzające realizację programu Psychologicznie Zorientowanego Ośrodka, w centrum działań którego stoją potrzeby psychologiczne i emocjonalne podopiecznych -  rzekł inspektor. - Och, panie inspektorze w centrum naszych działań, tak jak naucza Wielki Inspektorat,  stoi zawsze podopieczny oraz jego potrzeby psychologiczne i emocjonalne - zadeklamował kierownik Janek.  - Czy mógłbym zobaczyć również zapisy z zebrań podopiecznych?  - poprosił inspektor. Janek się zmieszał i poczerwieniał. - Choć staramy się bardzo zachęcać podopiecznych do zebrań   - rzekł przestraszony Janek.  - Na razie nie udało nam się żadnego zorganizować, gdyż podopieczni byli niedysponowani i chorzy na chorobę uzależnienieniową    od psychoakty

Nie lubię, gdy się rozstajemy

Obraz
Nie wolno patrzeć ludziom w twarz. Zbyt nachalne patrzenie w twarz może zostać źle odebrane. Bezpieczniej jest patrzeć tylko na taśmę. Tak też można się zbliżyć i poczuć mniej samotnym. Taśma przesuwa się powoli, wystarczająco, żeby uważnie przyjrzeć się produktom. I to już jest coś. Produkty są przecież zwierciadłem duszy. Dusza moich braci i sióstr składa się z tego, co kupują. Jest kombinacją gotowych produktów. Najciekawsi są ci z wielkimi, zapakowanymi do pełna koszykami.  Jest w tym optymizm i wiara w następny dzień, plan i piękno. Bracia i siostry w świątyni supermarketu.  Kolejkowa sekta wielkomiejskiej dżungli. Moja grupa wsparcia. Spotykamy się codziennie. Poważni i skupieni. Odstawiamy z szacunkiem koszyki. Subtelnie oddzielamy nasze produkty przedziałkami "następny klient".  Nie lubię, gdy się rozstajemy. Przyjaźnię się z kasjerką. Zawsze pyta jak mi minął dzień. Nie wolno patrzeć ludziom w twarz. Zobacz także:  Przyjechałem i zostało mi niewiele czasu

Jak kierownik Janek podpisami uratował system przed upadkiem

Obraz
Kierownik Janek obłożył się pękatymi folderami i jął je z kierownicza skrupulatnością studiować. Było to zadanie nietuzinkowej wagi, gdyż w niedalekiej przyszłości odbyć się miała w ośrodku inspekcja jakości. Kontroli miano poddać wielkość i głębię repertuaru wspierania narkomanów i alkoholików. Kierownik Janek analizował więc sukcesywnie elementy, które według wytycznych inspektoratu ową wielkość miały potwierdzać: plany opieki, rewizje planów, wykresy osiągnięć planów oraz podpisy klientów pod każdym z dokumentów. W tym punkcie kierownik Janek nie na żarty zmarkotniał: w większości przypadków jakichkolwiek podpisów podopiecznego brakowało. Była to zbrodnia, która zostanie od razu zauważona przez czujne oko inspektorów - podważająca elementarne przykazania systemu wierzeń, w centrum którego miał stać klient. Podpis świadczył, iż wszystkie te foldery, wielostronicowe plany, rewizje, tabele i druki nie były li tylko pozbawionym sensu wymysłem pracowników, inspektorów i urzędników, l

Krótka historia mężczyzny pędzącego o poranku Leith Walkiem

Obraz
Leciał chodnikiem jak wystrzelony z procy, szusując nogami w tempie zawodowego chodziarza. Do porannego marszu przygrywał mu metaliczny dźwięk kluczy i drobnych na kawę ukrytych na dnie kieszeni. Przymknął oczy przebijając się na oślep przez rój czekających na przystanku ludzi. Wielki grubas z teczką coś do niego burknął. Czuł się zbyt zmęczony, żeby się odwracać i szarpać. Czoło pokryło mu się lepkim potem. Powoli zaczął odczuwać głód i niepokój, że wszystko w jednej chwili  rozsypie się jak domek z kart. Wiedział jednak, że to zaraz minie. Apteka była tuż za rogiem. Stanie w kolejce, aptekarz odmierzy mu dawkę leku i będzie znowu normalnie. Do następnego poranka, gdy narkotyk przestanie działać. Kiedyś jednak to rzuci i założy biznes remontowy. Z metadonu zejdzie na subutex a potem odwyk. Grupa wsparcia, normalna praca i kasa, za którą kupi swojemu synowi porządnego tableta w Johnie Lewisie. Mały ma już chyba z dziesięć lat. Przed tym jak wpadł w heroinę, trochę pracował przy remo

Krótka historia hipokryzji

Obraz
Janek usadownił się wygodnie w fotelu i zapalił marihuanowego jointa. W mgnieniu oka uwalniający się w jego płucach tetrahydrokannabinol zapukał bezpardonowo do neuronowych wrót, z rozkazem przestawienia pospiesznego pociągu jankowego życia na boczne tory.  Pociąg stanął i maszynista ogłosił postój. Pasażerowie bez pośpiechu wyjrzeli przez okno. W przeciągu kilku sekund przedmioty na zewnątrz zaczęły nabierać ostrości i wyodrębniać się z całości, jakby budząc się z długiego snu. Każda rzecz, na którą spojrzeli zaczęła odkrywać przed nimi swą niepowtarzalną historię i ukryty sens. Wszystko było ze sobą połączone. Dźwięki zaczęły nabierać kształtów a kolory pachnieć. Janek spojrzał na płynące po niebie chmury. Przebijające się przez nie słońce cienkim ołówkiem promieni zarysowywało ich różowe jak lawa kontury. *** W całym ośrodku rozległo się wycie alarmu przeciwpożarowego. Pracownicy pospiesznie pobiegli do pokoju na piętrze, aby sprawdzić przyczynę alarmu. - Gary palił marihua

Protest w namiocie

Obraz
Na zapisie z kamery widać jak wracają pijani do pokoju, czule się obejmując. Parę minut potem ona wybiega na korytarz i coś krzyczy w jego stronę. Po chwili on wali ją pięścią w twarz, ona mu oddaje i kopie go w brzuch. On kuli się z bólu, ona poprawia mu uderzeniem z kolana w podbródek.  Przyjeżdża policja i wzywa karetkę. Zabierają go do szpitala, bo jest półprzytomny i cały zalany krwią. Ona idzie spać. Ze snu wybudza ją pukanie do drzwi. W drzwiach stoi kierownik Janek i ze smutkiem informuje, że z powodu bójki kobieta musi opuścić ośrodek. Znaleziono jej już jednak nowe miejsce w siostrzanym hostelu. Ona nic nie pamięta. Zalewa się łzami. Mówi, że całe życie była ofiarą. Gdy to nie pomaga, zaczyna wyzywać Janka. Krzyczy, że nie da się bezprawnie usunąć z ośrodka i pójdzie z tym do swego prawnika, a jej koledzy podetną Jankowi gardło. Środek dnia. Piękny bezchmurny dzień. Przed wejściem do ośrodka "Uciecha" stoi rozłożony namiot. Siedzi w nim ona i z innymi bezdomnym

Wielki Plan Przewodniczącego

Obraz
Przewodniczący Peter rozesłał maile ze swym wielkim planem zakończenia bezdomności na świecie. Plan zawierał wiele kolorowych strzałek - dłuższych lub krótszych, w górę, w dół, na lewo, i na prawo. Wykres rozpoczynał się od punktu zero: ulicy, skąd bezdomny trafiał do punktu Nr 1: ośrodka dla bezdomnych. Następnie z ośrodka Nr 1 bezdomny trafiał do ośrodka Nr 2, by w dalszej kolejności trafić do ośrodka Nr 3. Z ośrodka nr 3 trafiał do punktu nr 4: własnego mieszkania komunalnego (którego jeszcze nie było, gdyż w Edynburgu nie było wystarczająco mieszkań, ale według planu wydziału budownictwa wkrótce zostaną wybudowane). W punkcie nr 4 grupa specjalnych jednostek pomocniczych nr 5 urządzała bezdomnemu mieszkanie, zasiłki, internet, dwieście kanałów TV, darmowe lekcje jogi oraz przyrządzania sushi a w przypadku uzależnień: metadon i wszywkę. W końcu z punktu nr 5 bezdomny trafiał do punktu nr 6: raju aktywnego obywatelstwa. Będąc na liście mailingowej przewodniczącego, Janek zaczą

Ogień

Obraz
Tak się naćpał, że niedopałek papierosa spalił mu fotel. Gdy strażacy wyważali drzwi, leżał w łóżku i wpatrywał się bez ruchu w gorejący mebel. Właśnie wtedy wstrzyknięty uprzednio w ramię biały proszek o chemicznym wzorze C 21 H 23 NO 5   przepoczwarzył się w jego mózgu w morfinę pobudzającą receptory szczęścia: Mi, Kappa i Delta. Ból zniknął. Pojawiło się przyjemne ciepło. Doświadczał wieczności. Przenikał przez alchemiczną tajemnicę nieustannej przemiany materii w energię. Wszystko płynęło i tylko to miało znaczenie. Na drugi dzień rozpoczęto szacowanie strat. Fotel i dywan do wymiany. Pod dywanem wciąż biegały ocalałe od ognia larwy robaków. Wpełzały pod materac, na którym leżał on - zadumany i nieobecny. Czy wracał pamięcią do chwili heroinowego uniesienia w ogniu? Czy wracał pamięcią do czegokolwiek? Wczorajszego śniadania, pierwszego pocałunku, dzieciństwa, gdy wszystko było jeszcze możliwe? Na twarzy co pewien czas siadały mu muchy, starsze siostry robaków. Nawet się od ni

Rozmyślania Janka nad domem

Obraz
Magister Alan grzecznościowo zapytał Janka jak się ma i kiedy był ostatni raz w domu. Jakby się nie starał, Janek automatycznie klasyfikowany był w głowie magistra Alana jako Polak, którego domem była Polska. Co więc robił tutaj? Od dziesięciu lat, jedenaście miesięcy w roku był w Szkocji na wajazdach i korzystał z ich brytyjskiej wspaniałomyślności, wyższej kultury i zachodniego dobrobytu, napawając się przy okazji pięknem ich przyrody oraz wciągającą historią ich miasta? Janek w głębi serca czuł, że to miasto, ten kraj, ten język, ta kultura nie należały do niego. Jakby nie próbował się zasymilować, był zawsze przybyszem z zewnątrz. Zaczął zastanawiać się na czym miałaby polegać wyższość kultury brytyjskiej nad tą, z której się wywodził. Część jego rodaków w kraju nad Wisłą ciągle porównywała się do tego świata, idealizując jego standardy i czyniąc je ambitnym celem cywilizacyjnym, oby jak najdalej od wschodnioeuropejskiego zaścianka i dziczy. Cóż to były jednak za standardy? Społ

Tajne śniadania kierownika Alana

Obraz
Kierownik regionalny Alan podpisywał się w mailach swym akademickim tytułem magistra. Musiało mieć to dla niego z jakiegoś powodu znaczenie. Do pracy przychodził zawsze w garniturze i pod krawatem, zaczynając monolog o pogodzie oraz swych przygodach sportowych z ostatniego wikendu. Sport  może i nie przystawał do krępej postaci Alana, niemniej przystawał do jego roli kierownika regionalnego i pozwalał mu, razem z tytułem magistra w mailach, w tej roli się pewniej usadowić. Jak przystało na kierownika regionalnego, nad biurkiem magistra Alana wisiał dyplom ukończenia pół-maratonu oraz zdjęcie z małżonką, dziećmi i psem. Magister Alan udowadniał wyższość formy nad treścią w teatrze dnia codziennego. Nie ma znaczenia, że na początku forma pozbawiona jest treści. Należy regularnie ćwiczyć się w formach a treści pojawią się same. W ten sposób stopniowo i bezboleśnie stajemy się odgrywaną przez nas rolą. Magister Alan od kierownika Janka oczekiwał przede wszystkim sprawnego zarządzania z

Dotknięcie

Obraz
Była żona wniosła sprawę do sądu, że ją opluł. Sąd zlecił badanie DNA. Badanie nie stwierdzało kategorycznie czy do oplucia doszło czy nie. W końcu oskarżyła go o nękanie. Jako dowód przedstawiła wiadomości na Whats Upie. Dostał trzy miesiące prac społecznych oraz roczny zakaz kontaktowania się z byłą żoną. W jaki sposób miał jednak widywać dzieci, które z nią mieszkały? Do tego potrzebna byłaby kolejna rozprawa regulująca zasady widywania się z dziećmi przy zakazie kontaktu z ich matką. Właśnie wtedy, gdy jeden z pijanych rezydentów przyłożył mu zapalniczkę do czoła, nie wytrzymał i uderzył go z płaskiej dłoni w  twarz. Będąca świadkiem całego zdarzenia koleżanka z pracy wniosła skargę i żądała dla Andiego kary śmierci. Andy został zawieszony na czas śledztwa. Kierownik Janek musiał zdecydować czy Andy był dalej godzien pełnić służbę pracownika społecznego w ośrodku "Uciecha".  Janek analizował sekunda po sekundzie zapisy z kamer. Na obrazie widać zapalniczkę pr

Skrzynka. Reklamówka. Lidl.

Obraz
Podejmowanie decyzji to niełatwy proces. Proces ten obejmuje grupę powiązanych ze sobą w sposób logiczny operacji myślowych oraz obliczeniowych. Jego celem jest wybór jak najlepszego wariantu decyzyjnego.  Pracownicy zostawili decyzji kierownika Janka pudełko w reklamówce Lidla. W pudelku, jak informowała lakonicznie przyklejona do niego karteczka, znajdowały się prochy matki narkomana Archiego M.  Archie po pogrzebie nie wiedział, co z tym zrobić i oddał pracownikom. Co zrobić? - zastanawiał się kierownik Janek. Jaki był najlepszy algorytm decyzyjny na prochy matki Archiego? Obliczenia byłyby o wiele łatwiejsze, gdyby istniał Bóg - ten największy z kierowników. Jaki był jednak sens skrzynki z prochami matki Archiego M., w reklamówce Lidla, na biurku kierownika Janka, gdy Bóg nie istniał i nikt tym wszystkim nie zarządzał? Skrzynka. Reklamówka. Lidl. Matka. Archie. Patyk. Wróbel. Strzałka. Zobacz także:  Ogień

Jak kierownik Janek prowadził śledztwo

Obraz
Scena 1. Pomieszczenia służbowe ośrodka "Uciecha". Woźny Callum opowiada sprzątaczkom o największym ślimaku świata, afrykańskim Achatina. Callum twierdzi, że muszla ślimaka osiąga rozmiary dwudziestu centymetrów a jego jaja są tak wielkie, że przypominają jaja ptasie. Callum raz w życiu widział takiego ślimaka w akwarium u kolegi w domu. Sprzątaczki kiwają z podziwem głowami. Maria Dolores i Elena. Maria Dolores jest Hiszpanką a Elena Rumunką. Maria Dolores nie lubi swojego imienia i woli, żeby nazywać ją Lola. Studiowała w Sevilli filozofie. Pisała o monadach Leibniza. - Monada to podstawowa duchowa cząstka elementarna - tłumaczy Lola. - Wszystkie monady są ze sobą połączone i odzwierciedlają doskonałość Wszechświata.  - A ślimaki? - pyta żartobliwe woźny. - Ślimaki też są monadami, tyle że mniej rozwiniętymi  - odpowiada Lola. Koncepcja ta podoba się Elenie, gdyż jest ona ekolożka i weganką. W Rumunii studiowała rysunek i rzeźbę. Jej ramiona pokryte są tatuażami

Przepoczwarzanie się

Obraz
Znajdował się w półśnie. Między światami. Przepoczwarzanie się odbywało sie w jego przypadku stopniowo i droga negacji. Być może musiał dostrzec kim jest dopiero w zetknięciu z tym, kim nie byl. Dopiero w obcym języku i wśród obcych dekoracji jego prawdziwa tożsamość jak pod mikroskopem nabierała ostrości i kształtów.  Powoli dochodziło do niego, ze tak naprawde zawsze był tym, czego tak długo się wypierał. Pierwszy raz spogladal na to z duma i bez wstydu prosto w twarz. Wreszcie mógł pokazać się światu bez maski i bez makijażu. Dalsze udawanie nie miało już sensu. Dalsze udawanie nie było już potrzebne.

Kierownik Janek w pętli sterowania

Obraz
Kierownik Janek przyglądał się z niepokojem wykresom wydajności ośrodka. W tym kwartale cel przerobienia zjadaczy heroiny w anioły aktywnego obywatelstwa stał pod wielkim znakiem zapytania. Liczba klientów, którzy podczas przebywania w ośrodku rozpoczęli jakiekolwiek kursy zawodowe, wolontariat lub pracę - zero. Cel strategiczny, czyli liczba klientów, którzy nie wrócili na ulicę i trafili do własnych mieszkań lub na odwyk - pięćdziesiąt procent. Tak być nie mogło. Zgodnie z wytycznymi urzędu miasta sukces musiało osiągnąć osiemdziesiąt procent klienteli.  Kierownik Janek zaczął medytować nad błędem w pętli sterowania. Określenie celów. Ustalenie procedury. Projekt realizacji. Nadzór. Korekta. Cel był szczytny i romantyczny z ducha - uwolnienie miasta Edynburg i całej Szkocji od bezdomności, nałogów i przestępstw. Problemem była błędna, nierealistyczna procedura - interwencje niedyrektywne: terapia skoncentrowana na osobie, wywiady motywacyjne, redukcja szkód. Marzycielski cel miał

Wymazać się nie da

Obraz
Wystarczy włożyć krótką spódniczkę i buty na koturnie a zlecą się jak muchy. Zresztą matka zawsze mi powtarzała, że zostanę kurwą. Tylko tak mogę zarobić na działkę. Dziesięć funtów za woreczek. Żadna przyjemność, chodzi o to, żeby przetrwać. Nie potrafię rzucić. Jestem nikim.   Pójdę z każdym, który mi zapłaci. Dlatego nie mogłam być dłużej z Jamesem, mimo że był dla mnie dobry. Zawiesili mu zasiłek i nie stać go było nawet na fajki. Kevina poznałam jak wyszedł z więzienia. Brał cracka i miał trochę kasy z drobnej dilerki. Łysy, pryszczaty rudzielec. Daje mi heroinę za numerek. Nie mam więcej marzeń. Tylko żeby znowu dać sobie w żyłę. Na razie Kev śpi w namiocie na cmentarzu, ale opieka społeczna załatwia mu miejsce w schronisku. Dla mnie facet nie musi być specjalnie ładny ani wygadany. Ważne, żeby płacił. Kevin chce stąd wyjechać do Aberdeen, do kuzyna, co ma mu załatwić pracę na budowie. Kuratorka powiedziała, że opłaca mu kursy zawodowe. Nie chcę, tam jechać. Tutaj mam dwie c

W pałacu zamieszkała królowa

Obraz
Do miasta przyjechała królowa. Zamieszkała w pałacu rzut berłem od ośrodka "Uciecha". W centrum zaroiło się od policji i pan w fikusnych kapelusikach. Slonce swiecilo. Pogoda dopisywała. W telewizji przypominano o zaletach picia wody. - Dlaczego wasi podopieczni stoją na zewnątrz? - rzekł z grozna mina facet w garniturze z wydziału porządku i skarg  urzędu miasta. -  Mieliście ich animować i oferować program edukacyjno-rozrywkowy ku aktywnemu obywatelstwu.  -  Jak wam nie wstyd!? Oni sikaja ludziom na schody! - dodała przedstawicielka spółdzielni mieszkaniowej wynajmującej okoliczne mieszkania. - Oni rzygaja i przechodza przez ulice na czerwonym swietle!  - Zachowują się aspołecznie! - Krzycza, śpiewają i przeklinają! - Nie edukujecie ich! - Nie godzi sie, gdy obok królowa z berłem i panie w kapelusikach! - Oj, chyba nie umiecie, Towarzyszu, wspierać potrzebujących z problemem alkoholowo-narkotykowym  - zwrócił się w stronę kierownika Janka facet od porządku i sk

Akt o Bezdomności

Obraz
W wyborach do brytyjskiego parlamentu w 1997 roku Tony Blair, stojący na czele lewicowej Partii Pracy, za poparcie obiecał Szkotom referendum w sprawie czesciowej autonomii. Blair wygral i zostal premierem a w referendum szkockim wiekszosc glosujacych opowiedziala sie za utworzeniem Szkockiego Parlamentu. Szkoci uzyskali wowczas kontrole nad sluzba zdrowia, wymiarem sprawiedliwosci i rolnictwem. Gdyby nie Anglicy, Szkocja bylaby rajem na ziemi, a przynamniej druga Norwegia. Szkoci zaczeli ambitne reformy w podleglych im dziedzinach, aby Szkocja w koncu byla Szkocja - wolna od angielskiej uprzezy, gwarantujaca rowne szanse dla wszystkich swych obywateli. Dlatego w 2003 roku Parlament Szkocki - na czele z lewicowa Partia Pracy - uchwalil Akt o Bezdomnosci (podobne reformy beda od 2007 roku rozwijane przez narodowych socjalistow z dazacej do nieodleglosci Szkockiej Partii Narodowej). Zgodnie  niniejszym aktem wszyscy bezdomni lub zagrozeni bezdomnoscia obywatele zamieszkujacy terytor

Peter Higgs pije kawę

Obraz
"Każdy szczegół jest ważny. Dlatego trzeba być uważnym na każdy szczegół " - notował w małym zeszyciku, zagryzając jagodowego muffina. " Jak znaleźć wzór  na ten wyjątkowy szczegół, który zmienia bieg zdarzeń, historię czy układ planet?".  Peter Higgs, laureat Nagrody Nobla w dziedzinie fizyki, codziennym zwyczajem siedział i oddalał się rozmyślaniom w swej ulubionej kawiarni, oddalonej kilka kilometrów od ośrodka "Uciecha". Największym osiągnięciem Higgsa było wytłumaczenie za pomocą matematycznego wzoru dlaczego było coś zamiast niczego. Teraz Higgs przyglądał się uważnie szczegółom za oknem. Kwiaty. Kawa. Rusztowania. Odgłosy przejeżdżających samochodów. Nagle z rozmyślań wybił go dźwięk telefonu. Dzwoniła córka Higgsa. Umówili się na obiad w Nowym Jorku. W restauracji Via Carota na West Village.

Płynność i ciągła przemiana

Obraz
Nie ma instytucji, nie ma zwyczaju i przyzwyczajenia, które by nie mogło ulec zmianie. Wszystko, czym żyją ludzie, jest darem epoki, w jakiej się znaleźli. Płynność i ciągła przemiana są cechą zjawisk, a człowiek jest istota plastyczną i można sobie wyobrazić dzień, w którym cechą szanującego się obywatela będzie chodzenie na czworaka.

Apostoł John, czyli Piłeczka

Obraz
Piłeczka. A przy niej żółte pudełko ze strzykawką. W pudełku Naloxone. Apostoł John wbija igle w piłeczkę. Naciska strzykawkę. - Igła wchodzi w mięsień udowy jeszcze łatwiej niż w piłeczkę  - wyjaśnia John. Naloxone to podstawowy lek stosowany przy przedawkowaniu opiatów, głównie heroiny. Jego wstrzykniecie blokuje u zażywającego działanie narkotyku i powoduje nieprzyjemne uczucie "głodu" - od rwącego bólu głowy, po wymioty i silne drgawki.  Żółte pudełko z Naloxononem jest jednak czymś więcej niż sposobem na przywracanie do życia. W kraju, gdzie z roku na rok rośnie liczba śmiertelnych przypadków przedawkowania narkotyków, jest to kwestia polityczna, a nawet metafizyczna. Rytuał wbijania igły w piłeczkę powtarzają wszyscy uczestnicy szkolenia. Apostoł John cierpliwie przygląda się swym uczniom i w razie potrzeby koryguje ruchy strzykawką. Apostoł John to były narkoman. Po dawnym życiu pozostała mu wielka blizna na policzku. John jest starannie uczesany i ogolony. Pod rę