Tajne śniadania kierownika Alana
Kierownik regionalny Alan podpisywał się w mailach swym akademickim tytułem magistra. Musiało mieć to dla niego z jakiegoś powodu znaczenie. Do pracy przychodził zawsze w garniturze i pod krawatem, zaczynając monolog o pogodzie oraz swych przygodach sportowych z ostatniego wikendu. Sport może i nie przystawał do krępej postaci Alana, niemniej przystawał do jego roli kierownika regionalnego i pozwalał mu, razem z tytułem magistra w mailach, w tej roli się pewniej usadowić. Jak przystało na kierownika regionalnego, nad biurkiem magistra Alana wisiał dyplom ukończenia pół-maratonu oraz zdjęcie z małżonką, dziećmi i psem. Magister Alan udowadniał wyższość formy nad treścią w teatrze dnia codziennego. Nie ma znaczenia, że na początku forma pozbawiona jest treści. Należy regularnie ćwiczyć się w formach a treści pojawią się same. W ten sposób stopniowo i bezboleśnie stajemy się odgrywaną przez nas rolą. Magister Alan od kierownika Janka oczekiwał przede wszystkim sprawnego zarządzania zasobami pracowniczymi ośrodka, rozpalania w nich pasji ku chwale organizacji i powszechnego dobrobytu. - Nam nie chodzi o zysk, ale o lepszy świat, podążając drogą bożej miłości Jezusa Chrystusa Pana Naszego Wszechmogącego - powtarzał.
Aktualnie Alan doradzał Jankowi jak uporać się z dylematem pogodzenia bożej misji organizacji z ziemską wizją urzędu miasta. Organizacja oferowała bowiem bezdomnym darmowe śniadania, co było sprzeczne z nowymi wytycznymi urzędników miejskich. Ich nowa dyrektywa głosiła, iż bezdomni, narkomani itp. winni być w pierwszej kolejności re-edukowani ku aktywnemu obywatelstwu. Według tych wytycznych oferowanie im ciepłych posiłków działało na nich demoralizująco. Narkomani winni gotować sobie sami - głosiło nieoficjalne hasło urzędu. Problem polegał jednak nie tylko na różnej interpretacji idei posiłkowania, ale również na fakcie, iż organizacja była związana kilkuletnią umową z firmą podwykonawczą, przygotowującą śniadania w ośrodkach i nie sposób było tej umowy zerwać.
Dlatego też, by wilk był syty i owca cała, magister Alan zalecił Jankowi wstrzemięźliwość w raportowaniu i propagowaniu oferty śniadaniowej ośrodka i nie wzmiankowaniu o tym ani rezydentom ani innym zainteresowanym. Nowi podopieczni mieli się o śniadaniach dowiadywać przypadkowo, schodząc rano do świetlicy. Zapytani o śniadania pracownicy winni okazywać zdziwienie i zainteresowanych odsyłać do kierownika Janka. Ten z kolei miał udzielać odpowiedzi wymijających, nie potwierdzając ani też nie zaprzeczając informacjom na temat rzekomych śniadań.
Komentarze
Prześlij komentarz