Posty

Wyświetlanie postów z 2020

Żeby w prezencie się nie bili

Obraz
Ubrano dwie choinki, porozwieszano świąteczne łańcuchy i portrety uśmiechniętego Mikołaja. Wszystko z nadzieją, że choinki i portrety Mikołaja wpłyną na podopiecznych kojąco i odwiodą ich od bójek na noże i mieszania narkotyków. Najważniejsze, żeby był spokój, żeby nikt się w święta zbytnio nie kaleczył i nie umierał. W przeciągu ostatniego roku do podopiecznych wzywano karetkę lub policję czterysta dwadzieścia razy, czyli średnio 1.15 raza każdego dnia. W efekcie połowa pracowników przebywała dwa miesiące w roku na zwolnieniu chorobowym z powodu depresji i stanów lękowych, a szczyt zwolnień przypadał akurat na okres świąt. Ich miejsce zajmowali pracownicy z agencji - przeważnie emigranci z Afryki i Bangladeszu, dla których to, co się wyprawiało w ośrodku było i obojętne i niezrozumiałe. Za wielki sukces ośrodka uznano fakt, iż w ostatnim roku odnotowano tu tylko cztery zgony z powodu przedawkowania. Za przyczynę owego wielkiego sukcesu uznano szeroko pojętą profilaktykę redukcji szkód

Nie należy mieszać narkotyków z alkoholem

Obraz
Trochę mała panika zrobiła się dziś w ośrodku z tymi narkotykami. Podopieczni leżą jak zabici na blatach stołów i dochodzą do siebie. Dzielni pracownicy mają na nich oko, gdyby trzeba było potrzebującym podać wodę lub wezwać im karetkę. Nie wiadomo, co dokładnie wzięli, ale chyba coś mocnego. Z samego rana do ośrodka wparowała brygada antynarkotykowa i zaczęła przeszukiwać pokoje. Nic większego nie znaleźli, wzieli tylko próbki do testów, przy okazji wezwali karetkę do trzech podopiecznych, bo wydawało się, że odpływają do krainy wiecznego haja. Gdy przyjechała karetka, wszyscy cudownie ozdrowieli i odmówili pomocy. Najcięższy przypadek udało się wwieźć na noszach do karetki, kilka minut później wrócił jednak o własnych siłach do ośrodka, domagając się fasolki z boczkiem na śniadanie. Potem podczas popołudniowego obchodu Andi trochę spanikował i wezwał karetkę, bo wydało mu się, że gruba Berta nie oddycha. Dyspozytor zalecił mu przez telefon, żeby ją reanimował metodą usta-usta, w ten

Z dala od turystów i porządnych obywateli

Obraz
Wielcy bracia i siostry organizacji przeanalizowali statystyki zwolnień chorobowych swych młodszych braci obsługujących ośrodki pomocowe  i zorientowali się, że problem jest dość poważny. Nie tyle chodziło tu o dobrostan samych młodszych braci, ale o fakt, że kontynuowanie tego stanu rzeczy groziłoby bankructwem organizacji. Statystyki dawały wyższej kadrze kierowniczej do myślenia: 70 procent pracowników borykało się z problemami zdrowia psychicznego i 90 procent z nich wspomagało się lekami antydepresyjnymi. Co najistotniejsze: 30 procent pracowników przebywało z kolei na długotrwałych - płatnych - zwolnieniach chorobowych z powodu stresu i problemów psychicznych.  Początkowo za przyczynę tego stanu rzeczy uznano fakt, że sektor ten tajemniczo przyciągał pracowników z już  istniejącymi problemami zdrowia psychicznego. Wiedzą tajemną działu kadr był fakt, że 40 procent pracowników doświadczyło uprzednio różnych form traumy w okresie dzieciństwa - przemocy domowej czy wykorzystywania s

To wszystko nieprawda

Obraz
To wszystko nieprawda i to nie była ona. Policja jak zwykle kłamie. Oskarżyli ją, że razem z Carlą i Padem pobiła i okradła faceta na wózku inwalidzkim. Ona czuje, że już na nią wyrok wydano w ośrodku i na pewno nie jest to wspierające. Jak ona w takich warunkach ma ruszyć z miejsca? Z tego stresu kupiła znowu heroinę i jak coś jej się stanie, będzie to wina pracowników. A tak dobrze jej szło, bo od sześciu miesięcy była już tylko na metadonie. Dwa dni spała pod ośrodkiem po tym jak wypuścili ją z aresztu, aż musiał interweniować jej prawnik, żeby ją przyjęli z powrotem. To się kwalifikuje do gazet, jak w tym kraju traktuje się bezdomnych. Będzie się starała o odszkodowanie od policji i ośrodka. Co prawda czuje się trochę nieswojo, bo tydzien temu zmarł jej ojciec. Niby na zawał, ale ona wie, że to po kokainie. Całe życie wciągał, aż w końcu serce mu nie wytrzymało. Miał już prawie pięćdziesiąt lat. Nie widziała skurwysyna dziesięć lat, więc nic do niego nie czuje. Zostawił ich samych

Musimy się upewnić, że pacjent jest bezpieczny i jest mu wygodnie

Obraz
Pani na szkoleniu tłumaczy, że się wznosimy na wyższy poziom człowieczeństwa. Poziom, gdzie nie ma zgody na wykluczanie i wytykanie innych palcami. Wyższy poziom partnerstwa i higieny. Naloxonu i uśmiechniętych igieł. Pani mówi, że jesteśmy strzykawowymi bohaterami. Że trzeba edukować i budować relację, że to cywilzacyjna choroba duszy, Gabor Mate, Carl Rogers, Micheal Foucault. Że należy heroinistów przysposabiać w bezpiecznym robieniu zastrzyków, bo większość z nich, mimo że wykonuje to codziennie, nie ma o tym pojęcia. To pierwszy krok ku piękniejszej i oszczędnej przyszłości, bo przecież nie dość, że to słuszniejsze, to i tańsze niż leczenie zakażeń wirusami krwiopochodnymi. Jeszcze nadejdzie taki dzień, że w każdym mieście otworzą ośrodki, gdzie w przyjaznej i bezpiecznej atmosferze pacjenci będą mogli zażywać heroinę. Problemem jest wciaż stygmatyzacja i brak sterylności i to, że źle się nakłuwają i niszczą sobie żyły. Do tego używają tych samych strzykawek i przenoszą żółtaczkę

On do takiej Polski wracać nie chce

Obraz
Szkockie pedały mu w więzieniu chcą płacić za robienie loda. A on się takimi brzydzi i nie chce mieć z nimi nic wspólnego. Mówi, że siedzi przez Sorosa. Ale matka wie, że to wszystko przez Karolinę. Ostrzegała go przed nią. Przez nią przecież wyjechał z Polski i się rozpił. Miała go trzymać daleko od wódki, bo gdy sie napije, robi się z niego wariat. Tak jak ojciec. Po pijaku inny człowiek. Co miesiąc w dzień wypłaty lądował na izbie wytrzeźwień. Matka się o niego martwi. Były dni, że nic nie pisał, zgłaszała więc na policję zaginięcie. A on przez tydzień potrafił pić u kuzyna na Piltonie, aż go znajdowali gdzieś na chodniku w centrum i wysłali w końcu do „Uciechy”. Na początku był cichy i spokojny. Większość czasu nie wychodził z pokoju i schodził tylko na śniadania. Dlatego pracownicy się zdziwili, gdy wywiesił na ścianie zdjęcie Putina i Merkel a potem wymazał je gównem. Nie można było wejść do pokoju, taki był smród. On tłumaczył, że dla Polaków Niemcy i Ruscy to tak jak dla Szkotó

Poprawmy statystyki naprawy

Obraz
-  Tak być nie może.  W ostatnim roku mieliśmy w ośrodku tylko jednego geja, jednego czarnego i trzech Polaków, przy czym jeden z nich okazał się Słowakiem - zaczął zebranie starszy kierownik Józiu. -  Musimy realizować zasadę równości szans dostępu do naszego ośrodka i dla statystyk przyciągnąc do ośrodka czarnych, Polaków i gejów. Inaczej oskarżą nas o dyskryminację. Kierowniku Janku, pana zadaniem, jako przedstawiciela mniejszości - zeprezentanta gejów, czarnych i Polaków, będzie przyciągnięcie do naszego ośrodka owych mniejszości.  - Niestety niewielu jest czarnych bezdomnych w naszym pięknym mieście a Polacy po Brexicie już tu nie przyjeżdżają.  Ostatni bezdomni z kraju nad Wisłą nie mają dostępu do brytyjskich zasiłków i  musielibyśmy utrzymywać ich pobyt w ośrodku z naszego własnego budżetu - odparł kierownik Janek. - No cóż, wielka szkoda, ale nie możemy im w takim razie pomóc. Dlaczego zatem wyrzucono z ośrodka geja? - zapytał starszy kierownik Józiu. - Bo obraził czarnego -

Po głowie butelką

Obraz
Młody wyjął z rękawa butelkę wódki i zaczął nią przy wszystkich okładać starego po głowie. Oj, widowisko było i krew się lała i był wątek miłosny, bo ponoć poszło o dziewczynę, ale stary twierdzi, że nie pamięta o co poszło. Zresztą jest alkoholikiem i ma demencję i wszystko inne, więc ma prawo nie pamiętać. Młody to sztubak. Uzależniony od wszystkiego. Co noc przedawkowuje, ale ratują go naloxonem. Z kieszeni nonszalancko wystaje mu strzykawka, żeby wszyscy mogli podziwiać. To na policjantów, gdyby chcieli go aresztować. Wyciąga wtedy strzykawkę, macha im przed oczami i krzyczy, że ma HIV i żółtaczkę. Z tym HIV-em to bójda, ale się boją, tchórzliwe mendy. Zresztą z punktu widzenia opieki społecznej najlepiej robi mu właśnie aresztowanie i kilka dni aresztu, bo wtedy sie regeneruje i odtruwa metadonem. Na dywaniku u kierownika Janka coś bełkocze, jakaś niezwykle skomplikowana i wielowątkowa historia tej butelki. Kierownik Janek uważnie słucha, notuje i kiwa ze zrozumieniem głową. Nie m

Kolorowanie

Obraz
Piękny widok. Dla opiekuna najpiękniejszy. Siedzą i kolorują. Z językami na wierzchu, ale siedzą. I kolorują. Niekochane czterdziestoletnie dzieci. W ramach zajęć wyższej uważności. Kredkami w kowidowym darze od zaprzyjaźnionego banku, na pobudzenie serotoniny. Szybko to trzeba ogłosić na facebuku i newsleterze. Jak słodko brzmieć będzie to w raportach. Jakie otwiera to nowe możliwości funduszy. Przez chwilę są kolorowaniem, a nie krzykiem i ćpaniem. Ich kolorowanie to szczyt naszych "Uciechowych" możliwości. Troje wybrańców pośród czterdziestu, którzy widocznie na kolorowanie nie są jeszcze gotowi. Wielki sukces systemu pomocowego przy współudziale kierownika Janka i jego kreatywnego timu. Osiem lat studiów nie poszło na marne. Jezu, jak to kolorowanie na wszystkich pozytywnie działa! Jak cicho i przyjemnie. Tak, to ma sens. Zaopiekujmy się więc nimi jeszcze bardziej i stwórzmy im społeczność kolorowaczy, według ministerialnych zaleceń na depresję, a potem dostarczmy im oksy

I to jedyna różnica

Obraz
I kolejny z nich okazał się fiutem. Gdy już myślała, że wreszcie się udało, po miesiącu czatowania i wysyłania serduszek napisał, że ma żonę i dzieci. Na dodatek policjant. No kurwa, jak tu znaleźć normalnego faceta. Wszyscy na tych portalach randkowych to psychole i oszuści.  I jeszcze ta pojebana praca. Sama się w to zresztą podświadomie pchała. Myślała, że chce pomagać innym, a tak naprawdę chciała pomóc sobie. Ojczym ją wykorzystywał, a matka udawała, że nic nie widzi. Z pozoru fajna rodzina, domek, samochód. Jako nastolatka zaczęła się ciąć, przynosiło to jakąś ulgę. Ma teraz całe przedramiona pokryte bliznami, dlatego nosi bluzki z długim rękawem. Odkąd skończyła trzynaście lat bierze antydepresanty, tylko dzięki temu jest jeszcze w stanie wstawać rano. I wszystko zaczęło się w pewnym momencie nawet układać. Kupili razem dom i na facebuku ogłosiła, że się zaręczyli. Aż tu jeb, on powiedział, że ma dość jej ciągłych stanów depresyjnych i narzekań. Widziała na instagramie, że już j

Pies, który jeździł "Uciechą"

Obraz
To jest dylemat współczesności. Człowiek czy pies. Ale w końcu u nas pomagamy bezdomnym, a nie psom. Więc na tym się trzeba skupić. Coś za coś. Niech pies idzie po pomoc gdzie indziej. Trzeba wyguglować gdzie. Na pewno są jakieś organizacje.  A jak on mówi, że pies mu pomaga, to psa trzeba wciągnąć do planu. I zrobić też plan dla psa. Żeby go już nie bił i czasami wyprowadzał. No szkoda zwierzaka, ale on jest strasznie za tym psem. Siedział dwa lata w więzieniu i gdy wyszedł, pierwsze co, to poszedł odebrać Maxa. Była właścicielka bierze go tylko czasami na wikend. Niech tam u niej się trochę podtuczy i sobie pobiega. Ale nigdy mu jej nie odda. Ciężkie są te wikendy bez Maxa. Nie ma do kogo się odezwać.  Czas się dłuży. Pozostaje tylko valium i telewizja i gołębie za oknem. Bez Maxa nie miałby dla kogo żyć. Kiedyś chcieli mu go zabrać, bo wypadała mu sierść i wyglądał paskudnie. Ale gdy się dowiedzieli, że to pies bezdomnego, głupio im się zrobiło. W końcu mu go oddały i dorzuciły nawe

Skarga na subtelny ład Imperium

Obraz
Nad ośrodkiem "Uciecha" i kierownikiem Jankiem zawisły czarne chmury. Do  urzędu miasta Edynburg wpłynęła skarga, iż ośrodek promuje wśród bezdomnej ludności miasta narkomanię i zachowania antyspołeczne. Według skargi, trafiający do ośrodka poczciwi bezdomni, nie gdzie indziej, a w murach "Uciechy" wciągani byli w spiralę narkotykowego nałogu oraz zachowań antyobywatelskich. Sprawa była o tyle poważna, że według wielkiego planu urzędników miejskich, trafiający do "Uciechy" bezdomni, w przeciągu  kilku miesięcy wyszlifowani mieć byli z wszelkich antyspołecznych zadrapań, by jako produkt końcowy wyszedł z nich diament niewadzącego nikomu obywatelstwa. Sytuacja odwrotna, w której to ludzkie nieoszlifowane diamenty - te bezdomne, acz szlachetne, dzikusy - po przejściu przez tryby ośrodka zamieniały się, miast w posłusznych obywateli, w hordę nieokiełznanych bestii, zadawała cios wielkiemu planowi. Skarga skargą, niemniej dziewięćdziesiąt pięć procent pod

Zadzwoniła na policję i im powiedziała

Obraz
Zadzwoniła na policję i im powiedziała, że Andy ma w telefonie pornograficzne zdjęcia dzieci. Przyjechali, aresztowali go w piżamie i po dwóch dniach wypuścili, bo się okazało, że na gołych zdjęciach były dorosłe dziewczęta. Trochę może przesadziła, ale się pokłócili i on się zachował wobec niej jak ostatni chuj. Na facebooku odznaczył nawet status, że jest w związku na wolny. Potem się schlał, połknął szesnaście tabletek valium i zdemolował jej pokój, przy jej siostrze nazywając ją dziwką. Kocha go bardzo i rozumie, że on ma autyzm i mu wiele w związku z tym wybacza, ale, żeby przy siostrze nazywać ją dziwką? Są jakieś granice. Przez dwa tygodnie jest dobrze, peace and love, chodzą przytuleni jak dwa gołąbki, wieczorami oglądają seriale i palą krak. Kasy nie brakuje, bo ona dorabia na boku dilerką , a on dostaje rentę. Żyć, nie umierać. Aż jemu coś palnie do łba i kończy się bezsensowną awanturą, że cały ośrodek trzeszczy w szwach.  On zresztą wie, że jak podniesie na nią rękę, dos

Co tu pisać - piją, ćpają i tyle

Obraz
Marie to swoja babka. Jak ma jakiś problem, to nie owija w bawełnę i wali prosto z mostu. Są na nią wiecznie skargi, że krzyczy i klnie na podopiecznych, ale jak z takimi sobie inaczej poradzić. Jak im walnie wiązankę, to od razu wiedzą, kto tu rządzi. Dobrze, niech się jej boją, przynajmniej na jej zmianie nigdy cyrków nie ma. Też kiedyś piła, ale rzuciła. Jak ona mogła, to mogą i oni. A te babcie, co ubrania bezdomnym przyniosły i ona była wtedy dla nich w recepcji niemiła, nie musiały zaraz dzwonić do szefostwa i skarżyć. Ćpuny popsuły jej tego popołudnia humor, bo obsrały kibel. Babcie też by miłe w tej sytuacji nie były. Ma gdzieś te wszystkie programy i cyrkolenia. Jak usłyszała o programie darmowego alkoholu, to śmiechu nie mogła powstrzymać. Przecież to bez sensu, dawać alkoholikom alkohol. Jeszcze czego. Potrzebują wziąć się w garść i tyle. Co tu więcej gadać. Z nią można albo żyć po dobroci, albo jak kto woli, pójść na wojnę. Kto jej słucha, dla tego ma dobre serce. A jeśl

O tym jak Bobi spier..lił wszystkim dobre samopoczucie

Obraz
Taki wielki chłop i trzęsie się jak galareta. No, tak wygląda ta praca. Zdarzają się i sytuacje stresujące i trzeba umieć sobie z nimi radzić. Teraz komisja musi zbadać czy nie dopuścił się nadużycia. W końcu podopieczny ma wykręcony nadgarstek. Bobie twierdzi, że to było w obronie własnej. Tamten miał nóż i chciał nim Bobiego dźgnąć. Podopieczny z kolei mówi, że ten nóż to rodzinna pamiątka, którą pokazywał przyjacielowi, a Bobie, jak gdyby nigdy nic, zgruchotał mu nadgarstek. Takie rzeczy nie powinny się zdarzać w domach opieki. Jesteśmy odpowiedzialni za bezpieczeństwo i zdrowie podopiecznych. I tak już tyle się wycierpieli i teraz ten wykręcony nadgarstek. I podopieczny ma teraz myśli samobójcze. Czy Bobi nic z tego nie rozumie?  No mówi, że rozumie. Zatrudnił się jako nocny pracownik w ośrodku "Uciecha", żeby pomagać. Wie jak to jest, bo sam był kiedyś bezdomny. Uratowały go sztuki walki. Kto chce może zobaczyć jego zdjęcia z młodości na facebooku, gdy odbiera w ringu

A ona się tylko uśmiecha

Obraz
Nieważne, co mówią inni. Czuje wielką wdzięczność Bogu za całe dobro, które ją spotkało. Nie wszyscy mieli tyle szczęścia. Jej najlepsza przyjaciółka kupiła na czarnym rynku paszport sudański, dzięki czemu mogła starać się w Wielkiej Brytanii o status uchodźcy. Gdy brytyjskie służby się zorientowały, deportowali ją spowrotem do Nigeru.  Razem studiowały księgowość. Po studiach wielu perspektyw nie miały. Mogły zostać i wegetować w Nigerze za 2.5 dolara dziennie. Lub emigrować do bogatszej Nigerii i tam sprzątać. W kościele w Nigerii poznała męża. Jako Nigeryjczyk mógł ubiegać się o wizę pracowniczą w Wielkiej Brytanii. Przyjechali tu razem z dziećmi. On dostał pracę w domu opieki dla osób starszych, ona na początku zajmowała się domem i doszkalała angielski na darmowych kursach przy kościele. Gdy dzieci trochę podrosły, sama zaczęła pracować w domach opieki i w końcu trafiła jako nocny pracownik do "Uciechy".  No, szkoda jej tych ludzi. Ale, prawdę mówiąc, nie rozumie tego

Mówią na niego Dar Boga

Obraz
Mówią na niego GG. Dar Boga (ang. God's Gift). Nie tylko z powodu nieprzeciętnych talentów, co na cześć sprzedawanej przez niego odmiany marihuany o tej właśnie nazwie. O dominujących nutach grejfruta, cytrusów i haszyszu. Bez wątpienia sam GG jest dla mieszkańców ośrodka boskim darem. Dostarcza im przecież niebiańskie nektary heroiny i kraku. Jak przystało na dobrego sprzedawcę, jest ze wszystkimi za pan brat. Czarujący, przystępny, wygadany. Pomoże każdemu, sprzedaje na kredyt i oferuje zniżki stałym klientom.  W normalnych okolicznościach byłby liderem sprzedaży ubezpieczeń lub jogurtów.   Co zrobić, z tak pokiereszowana twarzą  i kryminalną kartoteką, nikt nie zatrudni go w ubezpieczeniach. Nie byłoby problemu, gdyby narkotyki były legalne. I tak wszyscy je kupują. Czterdzieści tranzakcji dziennie. Po co więc udawać. Wiadomo byłoby, co kto bierze i zarabialoby na tym państwo, a nie gangi. W heroinie, którą on sprzedaje, jest często tylko kilka procent samej heroiny, reszta

Niech żyje imperium!

Obraz
Siedzi półprzytomny przed wejściem do ośrodka. Dookoła niego grupka niepokornych czterdziestolatków, dziewcząt i chłopców malowanych na modłę postapokaliptycznego świata Mad Maxa. Opiekujące się niemowlakiem przedszkolaki. Jak grzechotką rozweselają go wielką butelką sajdra. - Ładnie się nim opiekujecie? - Tak jest, panie kierowniku! - wrzeszczy radośnie zapijaczona ciżba. Ośrodkowe dziewczęta i chłopcy w ramach opieki kupują mu codziennie rano sajdra. I jako bonus za dobry uczynek kupują też sajdra sobie. Za jego pieniądze. A konkretnie pieniądze z zasiłków imperium, które racjonowane są mu codziennie w wysokości dwudziestu funtów, gdyż inaczej przepiłby wszystko w jeden dzień. I, broń panie boże, wyzionął ducha. Bo nie byłoby się wtedy kim opiekować. A wszyscy przecież się nim równo opiekujemy za pieniądze imperium. Praktykantka z opieki społecznej opiekuje się nim, przynosząc mu codziennie rano do ośrodka dwadzieścia funtów. Właściwa opiekunka z opieki społecznej opiekuje się

Wreszcie uciszmy płacz mew

Obraz
Dzielnie pracujemy. I osiągamy sukcesy. No, ale ewidentnie brak im jeszcze ogłady. Tym naszym podopiecznym. Nie segregują śmieci, są rasistami, rozrzucają stare igły po pokoju i defekują na dywan. My ich jednak, te nasze dzikie dorosłe dzieci, jeszcze uczłowieczymy i nauczymy recyklingu.  Przeprogramujemy im mózgi. Wystarczy, że przez siedem dni, piętnaście razy dziennie, będziemy wpajali im pozytywne nawyki. Zadanie na poniedziałek: zmotywowanie podopiecznych do powtarzania co godzinę zdania "Polacy to nie robacy". Wtorek: pilnowanie, by wyrzucali strzykawki do pudełka utylizacyjnego, a nie na podłogę. Środa: gdy czegoś chcą, niech nie krzyczą i nie biją innych, a używają trzech magicznych słów: proszę, dziękuję, przepraszam. A gdy nie posłuchają, poraźmy ich prądem zrozumienia i przemów motywacyjnych. Więc dlaczego, do kurwy nędzy, gdy rano przychodzę do pracy, słyszę, że ten, co sra na dywan, znowu nazwał tego czarnego małpą i nie zrecyklingował butelek. I dlaczegóż

Zaćpał nie ze swojej winy, czyli teorie pomagania

Obraz
Zaćpał w najlepsze, poci się i wrzeszczy, że jeśli nie spełnię jego żądań, to on przedawkuje, a ja próbuje znaleźć w sobie pokłady miłości, by nie wybuchnąć i profesjonalnie mu doradzić, żeby spierdalał i wziął odpowiedzialność za swoje życie, a nie wciąż winił za wszystko innych. Och nie, tylko nie to! Porada ta skończyłaby mą spektakularną karierę w brytyjskim sektorze opieki społecznej. Na tym poziomie nie ma miejsca na zwykłe ludzkie pomaganie, co jedynie słuszne koncepcje pomagania. Oparte na teoriach państwa opiekuńczego i filozofii wszechwładnych determinizmów społecznych. Byle na przekór liberalistycznym wypaczeniom przeszłości o odpowiedzialności jednostki za jej własny los. Cóż, w świecie jedynej właściwej Metody każda w miarę rozsądniejsza osoba skazana jest na kamuflaż prawdziwych myśli i uczuć, czyli Ketmana. Kamuflaż za państwowe pieniądze uprawia zatem większość urzędników Metody. Wszyscy to na webinarach wiemy i w raportach współczujemy: on zaćpał i wrzeszczy nie ze

Twarzą w twarz z tym co najważniejsze

Obraz
Tak. Pozwolił wszystkim zwolnić i na nowo dojrzeć, co w życiu jest naprawdę istotne. I jako że w społeczności bezdomnych naszego miasta ważne miejsce od zawsze zajmowały narkotyki, jeden z lokalnych uniwersytetów postanowił wykazać się dociekliwą troską i zbadać jak kowid skomplikował im dostęp do tego, co naprawdę ważne - heroiny, benzodiazepinów i kraku. Uniwersytet zatrudnił pracownika, który miał zrekrutować bezdomnych do wzięcia udziału w doniosłym badaniu. Rzeczony badacz udał się prosto do "Uciechy" i od razu zebrał prężną grupę bezdomnych z problemem narkotykowym, pragnących przysłużyć się nauce. W szybkiej rekrutacji pomógł mu zapewne fakt, iż uniwersytet oferował im za to pięćdziesięcio funtowy kupon do Tesco.  Uczony zebrał stosowne podpisy i umówił się z każdym z osobna na spotkanie. Nieszczęśliwie uniwersytet nagle odkrył, iż przepisy BHP w czasach morderczego koronawirusa, zabraniają bezpośrednich spotkań researcherów z biorących udział w badaniu. Pracownik w

Inne sposoby na deszcz

Obraz
Dziś z nieba nad ośrodkiem spadł deszcz igieł i strzykawek. Od razu posądzono o to bogu ducha winnych mieszkańców ośrodka. W istocie za igłowym deszczem stali nieokrzesani robotnicy czyszczący dach i rynny, którzy - nie wyedukowani w metodach odpowiedniej utylizacji medycznych odpadów - bezpardonowo i po męsku pozrzucali igły i strzykawki z dachu na obywatelskie chodniki. Mieszkańcy ośrodka li tylko niewinnie wyrzucili strzykawki i igły przez okno, wierząc zapewne, że rozpłyną się one na deszczu lub zostaną zjedzone przez głodne gołębie. Wśród uczonych od narkomanii rozpoczęło to pełna troski dysputę o stygmatyzacji, z jaką muszą się mierzyć uzależnieni, któraż to stygmatyzacja miała doprowadzić do rzeczonego deszczu strzykawek. Chory na heroinizm, miast otwarcie poprosić o pudełko do utylizacji, zmuszony byl stare igły i strzykawki wyrzucić przez okno, bojąc się skarcenia przez kadrę opiekuńczą. Uczeni jednogłośnie orzekli: o deszcz igieł i strzykawek nie należy, broń boże, winić c

Dlatego jest za Brexitem i niepodległością Szkocji

Obraz
Nic do nich nie ma, ale ich nie lubi. Dlatego jest za Brexitem i niepodległością Szkocji. Żeby przyjeżdżali tu tylko tacy, co wnoszą jakiś wkład do ekonomii. A ci przyjechali jak na jakiś zbiór truskawek i, jak gdyby nigdy nic, nielegalnie pozajmowali najlepsze miejsca pod sklepami. Zawodowcy, jakby jakąś wyższą szkołę żebrania pokończyli. I jeszcze słyszał, że się im pomaga. To jest wręcz skandal, żeby płacić za to z jego podatków. To jest normalnie zorganizowany biznes. Nie zdziwiłby się, gdyby oni gdzieś tam u siebie, robili ogłoszenia o pracę: "S ezonowe żebranie w Wielkiej Brytanii, stałe godziny od 9 do 17, w weekendy - wieczorami, zapewniamy wyżywienie i noclegi, w wolnych chwilach organizujemy wycieczki ". Oni się nawet codziennie rano rozwożą pod sklepy wanem i regularnie donoszą sobie w ciągu dnia jedzenie. Śmieją się przy tym i krzyczą coś w tym swoim języku. A jak próbujesz im wytłumaczyć, że to twoje miejsce, wzywają swoich ochroniarzy. Dzwonią do nich otwarc

Strzykawką w sam środek lata

Obraz
Och, jaki piękny środek lata. Nad morzem i z górą w tle.  W centrum wiekowego brytyjskiego miasta. Powychodzili na światło z jego ciemnych lejów i lepkich zapadlin i zebrali się wokół przytułka z zegarem. Rozłożyli się na chodniku jak na plaży. Jak dzikie, bezpańskie psy.  I gwarno szczekają. Ryczą, plują, rzygają. Na chybił trafił kopulują i sikają po zakamarkach wpisanych na listę Unesco kamienic. Wstydliwe odpady brytyjskiego imperium. Dzieci nędzy i przemocy oraz nieczystych sił taczeryzmu. Przy życiu utrzymuje ich metadon i filantropia naloxonu oraz darów fudbankowych. Niech żyją Dżizus, Marks i Królowa. Odpowiedzialność za nich zrzućmy jednak na emigrantów - pracowników z Afryki. Polaków, Czechów, Hiszpanów. Niech wreszcie spłacą dług za wojny burskie i Jałtę. I hojnie rozdadzą naszym wykluczonym darmowe strzykawki. Darmowe mieszkania. Igły. Ubrania. Meble. Grupy wsparcia. Tablety. Smartfony. Programy wyjścia z narkomanii, emocjonalnego kalectwa i zdziczenia. Społeczna inżynie

Bliźniacy, czyli Benzo i Krak

Obraz
Brat Bobbiego nazywa się Billy. Bliźniacy jednojajowi, nie do odróżnienia, jak dwie krople wody. Różnią się jedynie rodzajem uzależnienia. Bobby od benzodiazepinów a Billy od kraku. Można ich rozpoznać wyłącznie po fizjonomii odurzenia. Z naćpanym Bobbym przeważnie nie da nawiązać się żadnego kontaktu. Wygląda jak drewniana pacynka, wprawiana w ruch przez pijanego aktora - przygarbiona, nieskoordynowana, z pół przymkniętymi oczami, jak lunatyk we śnie. Odurzony Billy z kolei przypomina pieska preriowego. Jest bezustannie pobudzony i podejrzliwy. Wszędzie węszy spisek i podstęp. Mimo że nic mu nie dolega, żyje z zasiłków chorobowych, a dorabia na odszkodowaniach. Gdy wyrzucono go z ośrodka z powodu bójki, po swe ubrania wysłał brata bliźniaka - Bobbiego. Pracownicy, biorąc Bobbiego za Billiego, dali Bobbiemu rzeczy Billiego. W związku z tym Billy wniósł potem skargę na ośrodek za wydanie jego własności innej osobie.  Ogłosił przy tym, że pójdzie do mediów, którym opowie jak w ośrod

Pomaga mu tylko jedzenie szkła

Obraz
Mówi, że jak nie przeniesie się go zaraz do innego ośrodka, połknie szkło. Pracownicy szybko dzwonią, że szkło i że połknie. Na surowo, bez popitki. A może niech połyka. Ale nie, potem przecież trzeba wrócić do domu i z sąsiadem bez zająknięcia prowadzić rozmowę o pogodzie. Po drugiej stronie telefonu chwilowa pauza. Urzędniczka zadumała się nad ogromem wszechświata. Dieta widelcowa, jedzenie szkła, starożytni kosmici, wciąganie linii planet i galaktyk rzeczywistości równoległych. No, cóż robić, jak już mówi, że połknie, to niech ma. Przeniesienie załatwione. Tim work, drim work. Ale cóż to... On mówi, że mu się nie podoba to przeniesienie. Że chce przeniesienie nowe, bo jak nie, to połknie szkło i jeszcze przegryzie żarówką. Dużo szkła. Dwie żarówki. Osram. E27 Led. I będzie krwawił. I krew jego zaleje nie tylko pracownicze ręce, co ulice i kamienice miast i wpadnie do morza. I fish and chips zamiast ketchupem krwią jego zaprawione będą. I cóżeś uczynił, Tomaszu Edisonie! A może, j

Heroinowy fundusz meblowy

Obraz
Jakże miła para. Mówią, że jestem fajny. Zaaplikowali do rządu o zapomogę na zakup mebli, motywując to tym, że meble im ukradli. Urzędnik zadzwonił do ośrodka, żeby to potwierdzić, gdyż aplikacja bezdomnych, którym ukradziono meble z mieszkania, którego nie mają, wymagała podwójnego sprawdzenia. Wytłumaczyli, że chodziło o meble dla ich dzieci, przebywających w rodzinach zastępczych. Może i w normalnych warunkach urzędnik aplikacje by odrzucił. Chodziło tu jednak o czasy kowidu i wspieranie najbardziej wykluczonych. Urzędnik przyznał im te pięćset funtów na dziecięce meble i teraz stoją pod moimi drzwiami i co pięć minut pytają, kiedy dam im pieniądze, które przelano na konto ośrodka. Cierpliwości. Zaraz wyjdę i zrobię co do mnie należy. Wypłacę i dam im te pięćset funtów od rządu na narkotykowe party. Niech kupią sobie za to dobrej jakości heroinę i krak, z uzależnienia od których będziemy ich potem za kolejne rządowe fundusze leczyć. Ale cóż to?! Oni się biją! Ona zapłakana z

Król Abdul Klepacz

Obraz
Klep, klep. Plask, plask.  Król Abdul od samego rana klepie i obstukuje ściany ośrodka i okolicznych kamienic. Są w tym jemu tylko znane metoda i wzór. Mówi przy tym coś do ścian, wręcz się z nimi wykłuca, ale na tych, co go znają, nie robi to już żadnego wrażenia. Wiedzą, że klepanie Abdula jest w istocie mało groźne i nie przenosi się na ludzi. Tylko czasami robi się afera, gdy Abdul zaczyna klepać samochody, stojące na światłach pod ośrodkiem. Niejeden z kierowców oburza się wówczas na obklepywanie swego samochodu i zaczyna na Abdula krzyczeć. Abdul również się wtedy oburza, jakby klepanie samochodów było jego codzienną pracą, w wykonywaniu której przeszkadzają mu kierowcy-awanturnicy. Zaniepokojeni obywatele wzywają policję. Policja odwozi Abdula do szpitala psychiatrycznego. Abdul obklepuje im w tym czasie radiowóz. Psychiatra potwierdza klepanie. Abdul klepie biurko psychiatry na pożegnanie, po czym wraca do ośrodka z reklamówką pełną leków na klepanie i do klepania wraca. Nic

Syn Orła

Obraz
Szkockie mendy zakuły go w kajdanki i prowadzą w sześcioro do samochodu, jakby był nie wiadomo jakim przestępcą.  -  Nigdzie nie idę! Chcę, kurwa, adwokata! Wije się i wrzeszczy, a oni coś tam mówią, ale on i tak nie rozumie, bo nie zna angielskiego. On im próbuje tłumaczyć po polsku. Ale oni po polsku nie potrafią, a powinni choć trochę się nauczyć. W Szkocji jest przecież dziewięćdziesiąt tysięcy Polaków. W tym dwa tysiące bezdomnych. W większości alkoholików i alimenciarzy zbiegów. Nic nie zrobił. Właściciel mieszkania oskarżył go, że przy wyprowadzce wyniósł z mieszkania meble, pralkę i lodówkę. To bzdura. A nawet jeśli coś wyniósł, nikt nie jest mu w stanie tego udowodnić. Każdy mógł to wynieść. On, w koszulce z husarią, miałby coś wynosić?! Chociaż ciapatemu się należało. Kozojebca podwalał się do jego kobiety. Nie mówiąc już o isis i próbach narzucenia Polsce islamu. Po jego trupie! Na ścianie pokoju powywieszał szaliki piłkarskie i krzyż. Jest kibicem i polskim patriotą. Na

Prywatka u małej Ruby

Obraz
''Kiedy spoglądasz w otchłań, ona również patrzy na ciebie.'' Mała Ruby biega przed ośrodkiem z butelka wina w dłoni i wszystkich ściska. Przestraszeni przechodnie omijają ją szerokim łukiem. Wydziera się, przewraca, klnie i śpiewa.  Obwieszcza dobrą nowinę. Zapijaczona ciżba wznosi z nią toasty. Jest w ciąży! Znowu. Z trzymiesięczna częstotliwością. Oczywiście przerwie ciążę, ale fakt noszenia w sobie zarodka traktuje już jako powód do radości. Lekarz chciał jej założyć spiralę, ale ona odmówiła. Lubi zachodzić w ciążę. Wszyscy się o nią wtedy troszczą. Gdyby dziecko się urodziło, byłoby to już jej dziesiąte nienarodzone. Z narodzonych ma troje. Dlatego mówi wszystkim, że ma trzynaścioro dzieci. Wszystkie kocha tak samo. Wszystkie narodzone jej zabrali. Są w rodzinach zastępczych. Bardzo za nimi tęskni i chciałaby być z nimi i je przytulać. Wrócą do niej jak tylko pójdzie na odwyk. Na razie musi zadowalać się rzadkimi widzeniami. Bardzo ją to wtedy stresuje i w dzi