Wreszcie uciszmy płacz mew
Dzielnie pracujemy. I osiągamy sukcesy. No, ale ewidentnie brak im jeszcze ogłady. Tym naszym podopiecznym. Nie segregują śmieci, są rasistami, rozrzucają stare igły po pokoju i defekują na dywan. My ich jednak, te nasze dzikie dorosłe dzieci, jeszcze uczłowieczymy i nauczymy recyklingu. Przeprogramujemy im mózgi. Wystarczy, że przez siedem dni, piętnaście razy dziennie, będziemy wpajali im pozytywne nawyki. Zadanie na poniedziałek: zmotywowanie podopiecznych do powtarzania co godzinę zdania "Polacy to nie robacy". Wtorek: pilnowanie, by wyrzucali strzykawki do pudełka utylizacyjnego, a nie na podłogę. Środa: gdy czegoś chcą, niech nie krzyczą i nie biją innych, a używają trzech magicznych słów: proszę, dziękuję, przepraszam. A gdy nie posłuchają, poraźmy ich prądem zrozumienia i przemów motywacyjnych.
Więc dlaczego, do kurwy nędzy, gdy rano przychodzę do pracy, słyszę, że ten, co sra na dywan, znowu nazwał tego czarnego małpą i nie zrecyklingował butelek. I dlaczegóż przy tylnym wejściu do budynku znowu smród i syf? Brudne igły walają się dziko na chodniku wśród zgniłych kanapek, ku uciesze głodnych mew. Oby tylko, te mewy małe nasze, nie pokaleczyły sobie dziubków igłami. I choćby dla ratowania mew, trzeba zwiększyć programowanie. Nie piętnaście a sto pięćdziesiąt tysięcy razy dziennie. "Czarni to nie małpy... Polacy to nie robacy, Nie sramy na dywan... igły i... recykling...". Za sto lat będzie zapewne łatwiej. Srającym na dywan wstrzyknie się z urzędu państwowe czipy do mózgu, które jednym ruchem zaprogramują ich na porzadnych obywateli. Tymczasem ten czarny płacze. A ten, co nazwał go małpą mówi, że jest prześladowany. Czy czarny nie rozumie, że tamten nazwał go małpą i sra na dywan, bo był pijany. A był pijany, bo miał trudne dzieciństwo. Przekażcie sobie zatem znak pokoju i już się, kurwa, nie przezywajcie.
Komentarze
Prześlij komentarz