Posty

Wyświetlanie postów z lipiec, 2020

Skarga na subtelny ład Imperium

Obraz
Nad ośrodkiem "Uciecha" i kierownikiem Jankiem zawisły czarne chmury. Do  urzędu miasta Edynburg wpłynęła skarga, iż ośrodek promuje wśród bezdomnej ludności miasta narkomanię i zachowania antyspołeczne. Według skargi, trafiający do ośrodka poczciwi bezdomni, nie gdzie indziej, a w murach "Uciechy" wciągani byli w spiralę narkotykowego nałogu oraz zachowań antyobywatelskich. Sprawa była o tyle poważna, że według wielkiego planu urzędników miejskich, trafiający do "Uciechy" bezdomni, w przeciągu  kilku miesięcy wyszlifowani mieć byli z wszelkich antyspołecznych zadrapań, by jako produkt końcowy wyszedł z nich diament niewadzącego nikomu obywatelstwa. Sytuacja odwrotna, w której to ludzkie nieoszlifowane diamenty - te bezdomne, acz szlachetne, dzikusy - po przejściu przez tryby ośrodka zamieniały się, miast w posłusznych obywateli, w hordę nieokiełznanych bestii, zadawała cios wielkiemu planowi. Skarga skargą, niemniej dziewięćdziesiąt pięć procent pod

Zadzwoniła na policję i im powiedziała

Obraz
Zadzwoniła na policję i im powiedziała, że Andy ma w telefonie pornograficzne zdjęcia dzieci. Przyjechali, aresztowali go w piżamie i po dwóch dniach wypuścili, bo się okazało, że na gołych zdjęciach były dorosłe dziewczęta. Trochę może przesadziła, ale się pokłócili i on się zachował wobec niej jak ostatni chuj. Na facebooku odznaczył nawet status, że jest w związku na wolny. Potem się schlał, połknął szesnaście tabletek valium i zdemolował jej pokój, przy jej siostrze nazywając ją dziwką. Kocha go bardzo i rozumie, że on ma autyzm i mu wiele w związku z tym wybacza, ale, żeby przy siostrze nazywać ją dziwką? Są jakieś granice. Przez dwa tygodnie jest dobrze, peace and love, chodzą przytuleni jak dwa gołąbki, wieczorami oglądają seriale i palą krak. Kasy nie brakuje, bo ona dorabia na boku dilerką , a on dostaje rentę. Żyć, nie umierać. Aż jemu coś palnie do łba i kończy się bezsensowną awanturą, że cały ośrodek trzeszczy w szwach.  On zresztą wie, że jak podniesie na nią rękę, dos

Co tu pisać - piją, ćpają i tyle

Obraz
Marie to swoja babka. Jak ma jakiś problem, to nie owija w bawełnę i wali prosto z mostu. Są na nią wiecznie skargi, że krzyczy i klnie na podopiecznych, ale jak z takimi sobie inaczej poradzić. Jak im walnie wiązankę, to od razu wiedzą, kto tu rządzi. Dobrze, niech się jej boją, przynajmniej na jej zmianie nigdy cyrków nie ma. Też kiedyś piła, ale rzuciła. Jak ona mogła, to mogą i oni. A te babcie, co ubrania bezdomnym przyniosły i ona była wtedy dla nich w recepcji niemiła, nie musiały zaraz dzwonić do szefostwa i skarżyć. Ćpuny popsuły jej tego popołudnia humor, bo obsrały kibel. Babcie też by miłe w tej sytuacji nie były. Ma gdzieś te wszystkie programy i cyrkolenia. Jak usłyszała o programie darmowego alkoholu, to śmiechu nie mogła powstrzymać. Przecież to bez sensu, dawać alkoholikom alkohol. Jeszcze czego. Potrzebują wziąć się w garść i tyle. Co tu więcej gadać. Z nią można albo żyć po dobroci, albo jak kto woli, pójść na wojnę. Kto jej słucha, dla tego ma dobre serce. A jeśl

O tym jak Bobi spier..lił wszystkim dobre samopoczucie

Obraz
Taki wielki chłop i trzęsie się jak galareta. No, tak wygląda ta praca. Zdarzają się i sytuacje stresujące i trzeba umieć sobie z nimi radzić. Teraz komisja musi zbadać czy nie dopuścił się nadużycia. W końcu podopieczny ma wykręcony nadgarstek. Bobie twierdzi, że to było w obronie własnej. Tamten miał nóż i chciał nim Bobiego dźgnąć. Podopieczny z kolei mówi, że ten nóż to rodzinna pamiątka, którą pokazywał przyjacielowi, a Bobie, jak gdyby nigdy nic, zgruchotał mu nadgarstek. Takie rzeczy nie powinny się zdarzać w domach opieki. Jesteśmy odpowiedzialni za bezpieczeństwo i zdrowie podopiecznych. I tak już tyle się wycierpieli i teraz ten wykręcony nadgarstek. I podopieczny ma teraz myśli samobójcze. Czy Bobi nic z tego nie rozumie?  No mówi, że rozumie. Zatrudnił się jako nocny pracownik w ośrodku "Uciecha", żeby pomagać. Wie jak to jest, bo sam był kiedyś bezdomny. Uratowały go sztuki walki. Kto chce może zobaczyć jego zdjęcia z młodości na facebooku, gdy odbiera w ringu

A ona się tylko uśmiecha

Obraz
Nieważne, co mówią inni. Czuje wielką wdzięczność Bogu za całe dobro, które ją spotkało. Nie wszyscy mieli tyle szczęścia. Jej najlepsza przyjaciółka kupiła na czarnym rynku paszport sudański, dzięki czemu mogła starać się w Wielkiej Brytanii o status uchodźcy. Gdy brytyjskie służby się zorientowały, deportowali ją spowrotem do Nigeru.  Razem studiowały księgowość. Po studiach wielu perspektyw nie miały. Mogły zostać i wegetować w Nigerze za 2.5 dolara dziennie. Lub emigrować do bogatszej Nigerii i tam sprzątać. W kościele w Nigerii poznała męża. Jako Nigeryjczyk mógł ubiegać się o wizę pracowniczą w Wielkiej Brytanii. Przyjechali tu razem z dziećmi. On dostał pracę w domu opieki dla osób starszych, ona na początku zajmowała się domem i doszkalała angielski na darmowych kursach przy kościele. Gdy dzieci trochę podrosły, sama zaczęła pracować w domach opieki i w końcu trafiła jako nocny pracownik do "Uciechy".  No, szkoda jej tych ludzi. Ale, prawdę mówiąc, nie rozumie tego

Mówią na niego Dar Boga

Obraz
Mówią na niego GG. Dar Boga (ang. God's Gift). Nie tylko z powodu nieprzeciętnych talentów, co na cześć sprzedawanej przez niego odmiany marihuany o tej właśnie nazwie. O dominujących nutach grejfruta, cytrusów i haszyszu. Bez wątpienia sam GG jest dla mieszkańców ośrodka boskim darem. Dostarcza im przecież niebiańskie nektary heroiny i kraku. Jak przystało na dobrego sprzedawcę, jest ze wszystkimi za pan brat. Czarujący, przystępny, wygadany. Pomoże każdemu, sprzedaje na kredyt i oferuje zniżki stałym klientom.  W normalnych okolicznościach byłby liderem sprzedaży ubezpieczeń lub jogurtów.   Co zrobić, z tak pokiereszowana twarzą  i kryminalną kartoteką, nikt nie zatrudni go w ubezpieczeniach. Nie byłoby problemu, gdyby narkotyki były legalne. I tak wszyscy je kupują. Czterdzieści tranzakcji dziennie. Po co więc udawać. Wiadomo byłoby, co kto bierze i zarabialoby na tym państwo, a nie gangi. W heroinie, którą on sprzedaje, jest często tylko kilka procent samej heroiny, reszta

Niech żyje imperium!

Obraz
Siedzi półprzytomny przed wejściem do ośrodka. Dookoła niego grupka niepokornych czterdziestolatków, dziewcząt i chłopców malowanych na modłę postapokaliptycznego świata Mad Maxa. Opiekujące się niemowlakiem przedszkolaki. Jak grzechotką rozweselają go wielką butelką sajdra. - Ładnie się nim opiekujecie? - Tak jest, panie kierowniku! - wrzeszczy radośnie zapijaczona ciżba. Ośrodkowe dziewczęta i chłopcy w ramach opieki kupują mu codziennie rano sajdra. I jako bonus za dobry uczynek kupują też sajdra sobie. Za jego pieniądze. A konkretnie pieniądze z zasiłków imperium, które racjonowane są mu codziennie w wysokości dwudziestu funtów, gdyż inaczej przepiłby wszystko w jeden dzień. I, broń panie boże, wyzionął ducha. Bo nie byłoby się wtedy kim opiekować. A wszyscy przecież się nim równo opiekujemy za pieniądze imperium. Praktykantka z opieki społecznej opiekuje się nim, przynosząc mu codziennie rano do ośrodka dwadzieścia funtów. Właściwa opiekunka z opieki społecznej opiekuje się

Wreszcie uciszmy płacz mew

Obraz
Dzielnie pracujemy. I osiągamy sukcesy. No, ale ewidentnie brak im jeszcze ogłady. Tym naszym podopiecznym. Nie segregują śmieci, są rasistami, rozrzucają stare igły po pokoju i defekują na dywan. My ich jednak, te nasze dzikie dorosłe dzieci, jeszcze uczłowieczymy i nauczymy recyklingu.  Przeprogramujemy im mózgi. Wystarczy, że przez siedem dni, piętnaście razy dziennie, będziemy wpajali im pozytywne nawyki. Zadanie na poniedziałek: zmotywowanie podopiecznych do powtarzania co godzinę zdania "Polacy to nie robacy". Wtorek: pilnowanie, by wyrzucali strzykawki do pudełka utylizacyjnego, a nie na podłogę. Środa: gdy czegoś chcą, niech nie krzyczą i nie biją innych, a używają trzech magicznych słów: proszę, dziękuję, przepraszam. A gdy nie posłuchają, poraźmy ich prądem zrozumienia i przemów motywacyjnych. Więc dlaczego, do kurwy nędzy, gdy rano przychodzę do pracy, słyszę, że ten, co sra na dywan, znowu nazwał tego czarnego małpą i nie zrecyklingował butelek. I dlaczegóż

Zaćpał nie ze swojej winy, czyli teorie pomagania

Obraz
Zaćpał w najlepsze, poci się i wrzeszczy, że jeśli nie spełnię jego żądań, to on przedawkuje, a ja próbuje znaleźć w sobie pokłady miłości, by nie wybuchnąć i profesjonalnie mu doradzić, żeby spierdalał i wziął odpowiedzialność za swoje życie, a nie wciąż winił za wszystko innych. Och nie, tylko nie to! Porada ta skończyłaby mą spektakularną karierę w brytyjskim sektorze opieki społecznej. Na tym poziomie nie ma miejsca na zwykłe ludzkie pomaganie, co jedynie słuszne koncepcje pomagania. Oparte na teoriach państwa opiekuńczego i filozofii wszechwładnych determinizmów społecznych. Byle na przekór liberalistycznym wypaczeniom przeszłości o odpowiedzialności jednostki za jej własny los. Cóż, w świecie jedynej właściwej Metody każda w miarę rozsądniejsza osoba skazana jest na kamuflaż prawdziwych myśli i uczuć, czyli Ketmana. Kamuflaż za państwowe pieniądze uprawia zatem większość urzędników Metody. Wszyscy to na webinarach wiemy i w raportach współczujemy: on zaćpał i wrzeszczy nie ze

Twarzą w twarz z tym co najważniejsze

Obraz
Tak. Pozwolił wszystkim zwolnić i na nowo dojrzeć, co w życiu jest naprawdę istotne. I jako że w społeczności bezdomnych naszego miasta ważne miejsce od zawsze zajmowały narkotyki, jeden z lokalnych uniwersytetów postanowił wykazać się dociekliwą troską i zbadać jak kowid skomplikował im dostęp do tego, co naprawdę ważne - heroiny, benzodiazepinów i kraku. Uniwersytet zatrudnił pracownika, który miał zrekrutować bezdomnych do wzięcia udziału w doniosłym badaniu. Rzeczony badacz udał się prosto do "Uciechy" i od razu zebrał prężną grupę bezdomnych z problemem narkotykowym, pragnących przysłużyć się nauce. W szybkiej rekrutacji pomógł mu zapewne fakt, iż uniwersytet oferował im za to pięćdziesięcio funtowy kupon do Tesco.  Uczony zebrał stosowne podpisy i umówił się z każdym z osobna na spotkanie. Nieszczęśliwie uniwersytet nagle odkrył, iż przepisy BHP w czasach morderczego koronawirusa, zabraniają bezpośrednich spotkań researcherów z biorących udział w badaniu. Pracownik w

Inne sposoby na deszcz

Obraz
Dziś z nieba nad ośrodkiem spadł deszcz igieł i strzykawek. Od razu posądzono o to bogu ducha winnych mieszkańców ośrodka. W istocie za igłowym deszczem stali nieokrzesani robotnicy czyszczący dach i rynny, którzy - nie wyedukowani w metodach odpowiedniej utylizacji medycznych odpadów - bezpardonowo i po męsku pozrzucali igły i strzykawki z dachu na obywatelskie chodniki. Mieszkańcy ośrodka li tylko niewinnie wyrzucili strzykawki i igły przez okno, wierząc zapewne, że rozpłyną się one na deszczu lub zostaną zjedzone przez głodne gołębie. Wśród uczonych od narkomanii rozpoczęło to pełna troski dysputę o stygmatyzacji, z jaką muszą się mierzyć uzależnieni, któraż to stygmatyzacja miała doprowadzić do rzeczonego deszczu strzykawek. Chory na heroinizm, miast otwarcie poprosić o pudełko do utylizacji, zmuszony byl stare igły i strzykawki wyrzucić przez okno, bojąc się skarcenia przez kadrę opiekuńczą. Uczeni jednogłośnie orzekli: o deszcz igieł i strzykawek nie należy, broń boże, winić c

Dlatego jest za Brexitem i niepodległością Szkocji

Obraz
Nic do nich nie ma, ale ich nie lubi. Dlatego jest za Brexitem i niepodległością Szkocji. Żeby przyjeżdżali tu tylko tacy, co wnoszą jakiś wkład do ekonomii. A ci przyjechali jak na jakiś zbiór truskawek i, jak gdyby nigdy nic, nielegalnie pozajmowali najlepsze miejsca pod sklepami. Zawodowcy, jakby jakąś wyższą szkołę żebrania pokończyli. I jeszcze słyszał, że się im pomaga. To jest wręcz skandal, żeby płacić za to z jego podatków. To jest normalnie zorganizowany biznes. Nie zdziwiłby się, gdyby oni gdzieś tam u siebie, robili ogłoszenia o pracę: "S ezonowe żebranie w Wielkiej Brytanii, stałe godziny od 9 do 17, w weekendy - wieczorami, zapewniamy wyżywienie i noclegi, w wolnych chwilach organizujemy wycieczki ". Oni się nawet codziennie rano rozwożą pod sklepy wanem i regularnie donoszą sobie w ciągu dnia jedzenie. Śmieją się przy tym i krzyczą coś w tym swoim języku. A jak próbujesz im wytłumaczyć, że to twoje miejsce, wzywają swoich ochroniarzy. Dzwonią do nich otwarc

Strzykawką w sam środek lata

Obraz
Och, jaki piękny środek lata. Nad morzem i z górą w tle.  W centrum wiekowego brytyjskiego miasta. Powychodzili na światło z jego ciemnych lejów i lepkich zapadlin i zebrali się wokół przytułka z zegarem. Rozłożyli się na chodniku jak na plaży. Jak dzikie, bezpańskie psy.  I gwarno szczekają. Ryczą, plują, rzygają. Na chybił trafił kopulują i sikają po zakamarkach wpisanych na listę Unesco kamienic. Wstydliwe odpady brytyjskiego imperium. Dzieci nędzy i przemocy oraz nieczystych sił taczeryzmu. Przy życiu utrzymuje ich metadon i filantropia naloxonu oraz darów fudbankowych. Niech żyją Dżizus, Marks i Królowa. Odpowiedzialność za nich zrzućmy jednak na emigrantów - pracowników z Afryki. Polaków, Czechów, Hiszpanów. Niech wreszcie spłacą dług za wojny burskie i Jałtę. I hojnie rozdadzą naszym wykluczonym darmowe strzykawki. Darmowe mieszkania. Igły. Ubrania. Meble. Grupy wsparcia. Tablety. Smartfony. Programy wyjścia z narkomanii, emocjonalnego kalectwa i zdziczenia. Społeczna inżynie

Bliźniacy, czyli Benzo i Krak

Obraz
Brat Bobbiego nazywa się Billy. Bliźniacy jednojajowi, nie do odróżnienia, jak dwie krople wody. Różnią się jedynie rodzajem uzależnienia. Bobby od benzodiazepinów a Billy od kraku. Można ich rozpoznać wyłącznie po fizjonomii odurzenia. Z naćpanym Bobbym przeważnie nie da nawiązać się żadnego kontaktu. Wygląda jak drewniana pacynka, wprawiana w ruch przez pijanego aktora - przygarbiona, nieskoordynowana, z pół przymkniętymi oczami, jak lunatyk we śnie. Odurzony Billy z kolei przypomina pieska preriowego. Jest bezustannie pobudzony i podejrzliwy. Wszędzie węszy spisek i podstęp. Mimo że nic mu nie dolega, żyje z zasiłków chorobowych, a dorabia na odszkodowaniach. Gdy wyrzucono go z ośrodka z powodu bójki, po swe ubrania wysłał brata bliźniaka - Bobbiego. Pracownicy, biorąc Bobbiego za Billiego, dali Bobbiemu rzeczy Billiego. W związku z tym Billy wniósł potem skargę na ośrodek za wydanie jego własności innej osobie.  Ogłosił przy tym, że pójdzie do mediów, którym opowie jak w ośrod

Pomaga mu tylko jedzenie szkła

Obraz
Mówi, że jak nie przeniesie się go zaraz do innego ośrodka, połknie szkło. Pracownicy szybko dzwonią, że szkło i że połknie. Na surowo, bez popitki. A może niech połyka. Ale nie, potem przecież trzeba wrócić do domu i z sąsiadem bez zająknięcia prowadzić rozmowę o pogodzie. Po drugiej stronie telefonu chwilowa pauza. Urzędniczka zadumała się nad ogromem wszechświata. Dieta widelcowa, jedzenie szkła, starożytni kosmici, wciąganie linii planet i galaktyk rzeczywistości równoległych. No, cóż robić, jak już mówi, że połknie, to niech ma. Przeniesienie załatwione. Tim work, drim work. Ale cóż to... On mówi, że mu się nie podoba to przeniesienie. Że chce przeniesienie nowe, bo jak nie, to połknie szkło i jeszcze przegryzie żarówką. Dużo szkła. Dwie żarówki. Osram. E27 Led. I będzie krwawił. I krew jego zaleje nie tylko pracownicze ręce, co ulice i kamienice miast i wpadnie do morza. I fish and chips zamiast ketchupem krwią jego zaprawione będą. I cóżeś uczynił, Tomaszu Edisonie! A może, j