W blasku fleszy karetki


Wśród pracowników wybuchła panika. Potrzeba im chyba więcej szkoleń. A wszystko przez ten jej dziwny sposób radzenia sobie ze stresem. Za każdym razem, gdy Mary zrywa z chłopakiem, samookalecza się. Przed samym aktem samookaleczenia Mary dzwoni do recepcji ośrodka, by mieć pewność, że zostanie uratowana, i ogłasza, iż właśnie odbiera sobie życie. Pracownicy biegną wtedy do jej pokoju, udzielają pierwszej pomocy i wzywają karetkę. Mary jest wtedy w centrum uwagi, może przez chwilę poczuć się ważna i potrzebna, a cały świat kręci sie wokół niej. Eskortowana jest przez policję i sanitariuszy niczym gwiazda filmowa po czerwonym dywanie krwi, przy fanfarach i blasku fleszy karetki. Nie dziw, że lubi wracac do tego stanu, gdy jest jej źle. W ostatnim tygodniu, gdy zostawił ją Paul z pokoju nr 21, Mary podcięła sobie w poprzek nadgarstka żyły, by spektakularnie na oczach szerokiej widowni ośrodka odwieziono ją na noszach do mrugającej kolorowymi światłami karetki.  Na Paulu nie zrobiło to jednak wrażenia. - To istny cyrk - mruknął. - Gdyby naprawdę chciała się zabić, podcięłaby sobie żyły wzdłuż przedramienia.
Całkiem niedawno Mary zmieniła sposób samookaleczania i zaczęła podduszać się paskiem od szlafroka. Schemat pozostał jednak ten sam. Mary dzwoni do recepcji, poddusza się, mdleje, zabiera ją karetka. W końcu zarekwirowano jej pasek. Na to Mary połknęła dwa pudełka paracetamolu i popiła je ginem. I znowu widownia, flesze karetki, płukanie żołądka. Pracownicy mają już tego dosyć, ale boją sie, że gdy nie zareagują w porę a Mary przez przypadek umrze, bedą odpowiadali prawnie za nieudzielenie pomocy. Na dodatek konkurencję Mary zaczął jej robic nowy chłopak, Don. Po tym gdy sie pokłócili, Don zadzwonił do recepcji i oznajmił, że odbiera sobie życie. Minutę później pracownik znalazł go dyndającego na pasku przymocowanym do ramy okna. Pracownik go w porę zdjął, ocucił, przyjechala karetka, zabrała Dona. Mary wściekła się z zazdrości i oznajmila Donowi, który na środkach uspokajających wrócił nad ranem do ośrodka, że nie chce mieć z nim nic wspólnego. Zamknęła się w swoim pokoju na cały dzień, obmyślając nowy wielki plan. W końcu, kaszląc i prychając, zadzwoniła do recepcji i oznajmiła, że ma koronawirusa. Przeniesiono ją pospiesznie do izolatki z telewizorem, kuchnią i łazienką, gdzie przez dwa dni, do czasu negatywnego wyniku testu na obecność wirusa, spełniano jej wszystkie życzenia, donoszono obiady, filmy DVD i czasopisma. Don siedział wiernie pod jej drzwiami i szeptał miłosne słówka otuchy.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Musimy się upewnić, że pacjent jest bezpieczny i jest mu wygodnie

David Hume przygląda się chłopcu i dziewczynie

Pułkownik Piotrek chce zostać opiekunem piłkarza Janusza