W krainie Zasiłków



Ta cała zasiłkowa pomoc jest jak gra. Kto opanował jej zasady, może w Zjednoczonym Królestwie żyć wiecznie, nie imając się ni pracy ni większego wysiłku. Oczywiście nikt nie wymaga od oczekującego zasiłkowej pomocy rozumienia zasad tej gry. Od tego są już doradcy tacy jak trener Janek. Uczą się nocami w zasiłkowych równaniach, faulach, autach i wykresach, by każdy zgłaszający się do nich petent nie wyszedł od nich z pustymi kieszeniami.  

A jest o co powalczyć: zasiłki Zjednoczonego Królestwa - w łącznej liczbie 28 - mienią się kształtami i kolorami: dla starych, dla młodych, dla matek, dla dzieci, dla chorych, uzależnionych, bezrobotnych. Równania zasiłkowe oczywiście nie są proste, pełno w nich labiryntów, ślepych uliczek i wyjątków. Zgłaszający się do urzędu po pomoc zwykły potrzebujący - choćby nie brakowało mu rozumu i chęci - sam z góry skazany jest na porażkę, nawet jeśli umierałby z głodu czy byłby śmiertelnie chory. W systemie, który obsługuje miliony, panuje zasada sprawiedliwości statystycznej. Potrzeba miesięcy i lat, by zdobyć sprawność w hasłach dostępu do zasiłkowego matrixu. Doradcy musza być na bieżąco z ciągle zmieniającymi się przepisami i podstawiać pod stare równania coraz to nowe zmienne. Chodzi w końcu o to, by zasiłki przysługiwały każdemu klientowi doradcy, nawet gdy teoretycznie przysługiwać mu nie powinny. W ten sposób doradca, choćby świadom absurdu, którego stał się częścią, może się przynajmniej poczuć potrzebny i mądry, zasmakować mikro władzy w podziemnej krainie prekariatu. I od czasu do czasu zostać poklepanym po ramieniu przez spoglądających na wszystko z góry władców.

Był czas, gdy sami władcy - Torysi - próbowali system zasiłkowy ukrócić. Wprowadzili wówczas sankcje dla tych, którzy otrzymywali zasiłek dla bezrobotnych i nie stawiali się w wyznaczonym terminie w urzędach pracy. Lewica i NGO-sy od razu podniosły jednak raban o dyskryminacji ubogich i chorych. Innym razem postanowiono wyedukować zasiłkową ludność ku odpowiedzialności i zaczęto przelewać zasiłki mieszkaniowe bezpośrednio na konta pobierających zasiłki, a nie właścicieli mieszkań. Skończyło się tym, że pieniądze na czynsz znikały, a zasiłkowa ludność popadała w tarapaty finansowe. 

Nawet prawicowi Torysi zdali sobie wówczas sprawę, że tematu tego ruszać nie warto, gdyż jest politycznie śliski i może spowodować utratę władzy. Podstawy państwa opiekuńczego nie polegały bowiem na tym, co głosiły oficjalne hasła o eliminacji ubóstwa i wyrównywaniu szans. Pięćdziesiąt lat przyznawania zasiłków nie sprawiło wcale, że wszyscy stali się odpowiedzialni i samodzielni. Zasiłki były w istocie narzędziem kontroli i uzależniania obywateli od państwa i jego mikro władców. Narzędziem oddalania prawdziwej zmiany.

Problemem oczywiście pozostawało źródło finansowania tych wszystkich bezrobotnych mas Zjednoczonego Królestwa przez państwo. Skąd Zachód brał na to wszystko pieniądze? Otóż cały system opierał się na prostej zasadzie globalnego podziału pracy, gdzie pracę groszową wykonywali za obywateli Zachodu Pod-Wykonawcy z Chin czy Bangladeszu.  To oni właśnie pracowali na zasiłki swych zachodnich Pod-Braci. Co oczywiste, upadek tego systemu nie mógł się dokonać od wewnątrz, gdzie obywatele Zachodu sami dobrowolnie zrzekaliby się swego dobrobytu i przywilejów na rzecz globalnej sprawiedliwości. Umowa społeczna Zachodu mogła się załamać jedynie w przypadku buntu samych podwykonawców z Chin i Bangladeszu. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

David Hume przygląda się chłopcu i dziewczynie

Pułkownik Piotrek chce zostać opiekunem piłkarza Janusza

Zebranie w Tiuturlistanie