Fredie trudnym pracownikiem był

 


Fredie trudnym pracownikiem był. Codziennie przypominał, że był molestowany w dzieciństwie, dlatego teraz walczy z pedofilami i prowadzi grupy wsparcia dla ofiar molestowania. Jako jedyny zgłosił się w ośrodku do reprezentowania pracowników „Uciechy” w związkach zawodowych, tak więc co pół roku wysyłano go do Londynu na walne zgromadzenie związkowców. Fredie pobierał wówczas gażę za podróż, hotel i znikał na tydzień z pracy, domagając się za ten czas wypłaty, mimo że zgromadzenie związkowców trwało tylko dwa dni. Fredie tłumaczył, że jako reprezentant związkowy potrzebował tak naprawdę kilku dni, by odpowiednio przygotować się do zgromadzenia. Kierownictwo machało na to ręką, nie chcąc wchodzić z Frediem w kolejny konflikt.

A Fredie zdenerwować się potrafił. Robił się wówczas purpurowy ze złości, krzyczał bez opamiętania, wymachiwał rękami, wygrażał się i składał skargi do zarządu głównego organizacji. Zarząd tygodniami sprawiedliwie rozpatrywał jego skargi, by w końcu je umarzać. W rezultacie Fredie, by nie prowokować go do składania kolejnych skarg, cieszył się jako pracownik wyjątkowymi przywilejami. Notorycznie się spóźniał, znikał z pracy w środku zmiany lub w ogóle się nie zjawiał. Kierownik Janek początkowo próbował Frediego edukować, kończyło się to jednak zawsze awanturą i skargami na kierownika Janka, że Frediego prześladuje i rozdrapuje mu stare rany.

Starszy kierownik Józiu pouczał kierownika Janka, że tak nie można, że do Frediego trzeba cierpliwości jak do zbuntowanego nastolatka, mimo że Fredie przekroczył już pięćdziesiątkę. Józiu tłumaczył Jankowi, że Fredie łatwego życia nie miał - dom dziecka, molestowania, rodziny zastępcze i trudno, by teraz Fredie był kimś innym. Zarządzanie zasobami ludzkimi Frediego łatwym być nie mogło i wymagało wyjątkowych technik i umiejętności. Józiu tłumaczył, że organizacja przyjęła go pod swe skrzydła lata temu i wychowywała – od bezdomnego mieszkańca ośrodka, po stróża, recepcjonistę i wreszcie opiekuna narkomanów i bezdomnych - z autopsji znającego ich problemy. Jakby skończył, gdyby nie my? – pytał Józiu, dodając, że organizacja była jego jedyną rodziną. Poza tym Fredie był przecież związkowcem i profesjonalnych składaczem skarg, tak więc, bo nie robić nikomu krzywdy, zarządzanie Fredim sprowadzało się do akceptowania jego indywidualnego planu pracowania. Gdy Fredie został przyłapany na trzymaniu nóg na stole recepcji, należało go łagodnie poprosić o zdjęcie nóg ze stołu. Gdy nie przyszedł do pracy, motywując to tym, że musi zaopiekować się chorą siostrą, należało go pochwalić i zasugerować wzięcie więcej dni wolnego z tytułu opieki nad chorą siostrą. Takoż Józiu, jak i Janek wiedzieli jednak, że Fredie siostry nie miał. Ba, również Fredie wiedział, iż oni to wiedzą. Wszyscy wiedzieli jednak, iż, takoż w paradygmacie chrześcijańskim lub, jak kto woli, wyższej sprawiedliwości związków zawodowych, byliśmy przecież wszyscy braćmi i siostrami. I Fredie mógł użyć terminu „siostra” w odniesieniu do przypadkowo napotkanej na ulicy kobiety, której postanowił pomóc. Takie postawy należało w Frediem wspierać. Mogły doprowadzić pewnego dnia do większej zmiany. Sukces Frediego byłby wówczas sukcesem organizacji.

Fredie potrafił być przy tym czarujący i miły. W rezultacie koleżanki i koledzy mieli mieszane uczucia, gdy przychodziło im pracować z Frediem. Z jednej strony, gdy Fredie był na zmianie, na cały ten czas kierownictwo ośrodka znikało, robiło się wesoło i pracownicy mogli robić, co chcieli. Pojawiał się wówczas w ośrodku domniemany kuzyn Frediego – heroinista George, którymu Fredie kupował batoniki i alkohole za pieniądze z budżetu firmy, po czym znikał z nim w jednym z wolnych pokojów ośrodka. Plotkowano przy tym, iż Frediego łączyły z Georgem nie tyle więzy rodzinne, co miłosne. Fredie tłumaczył, że pomagał Georgowi w jego walce z nałogiem. Koledzy i koleżanki przymykali na to oko, gdyż nie chcieli narażać się na ataki furii Frediego. Dość mieli awantur ze strony mieszkańców ośrodka, żeby wdawać się jeszcze w konflikty z Frediem. Ten był przy tym czasami przydatny, gdyż potrafił dyscyplinować nieokiełznanych rezydentów ich własną bronią – krzykiem i groźbami. Z drugiej strony, gdy dochodziło do poważnych wypadków, jak przedawkowania podopiecznych lub ich bójki na noże, pracownicy na pomoc Frediego liczyć nie mogli, gdyż ten wychodził wówczas z ośrodka, twierdząc, że trudne sytuacje wywołują w nim dawne traumatyczne wspomnienia.

Kiedy więc wydział psychologii lokalnego uniwersytetu zaoferował ośrodkowi udział w eksperymentalnej terapii EMDR, Fredie jako pierwszy został wytypowany do udziału w terapeutycznych sesjach. Pani psycholog była zachwycona postępami Frediego. Fredie poprosił przy tym kierownictwo firmy, by dzień przed, jak i po terapii, nie musiał przychodzić do pracy, aby mieć więcej czasu na pracę nad trudnymi emocjami.

Nie było w tym więc nic dziwnego, gdy Fredie, bez zapowiedzi, nie pojawił się pewnego dnia na porannej zmianie. Mógł przecież znowu pomagać siostrze lub przygotowywać się do sesji terapeutycznych lub spotkania związkowców. Kilka godzin później starszy kierownik Józiu został jednak poinformowany przez policję, iż tym razem Fredie przebywa w areszcie pod zarzutem posiadania i rozpowszechniania dziecięcej pornografii. Poinstruowano przy tym kierownika Janka, iż sprawa jest poufna i nie wolno mu z nikim o tym rozmawiać do czasu zakończenia śledztwa, by nie narażać na szwank reputacji firmy.

Gdy Frediego wypuszczono po kilku dniach z aresztu, spotkał się z kierownictwem organizacji i wyjaśnił im, iż padł ofiarą spisku grupy rosyjskich hakerów, którzy włamali mu się na telefon i zażądali wpłaty stu tysięcy funtów. Gdy ten odmówił, rosyjscy hakerzy wysłali mu na telefon pornograficzne zdjęcia dzieci. Kierownictwo uznało tłumaczenia Frediego za prawdopodobne, postanowiło jednak na czas policyjnego śledztwa, zawiesić go częściowo w prawach pracowniczych, oferując mu przy tym pełne wynagrodzenie.

Sprawa ciągnęła się dobrych kilka miesięcy. Pracownicy pytali kierownika Janka o przyczynę nieobecności Frediego, gdyż ten powiedział im, że padł ofiarą spisku i dyskryminacji, za co po wszystkim zażąda od wszystkich wielkiego odszkodowania. Kierownik Janek jednak dzielnie milczał.

W końcu doszło do rozprawy Frediego. Jego linia obrony oparta na historii rosyjskich hakerów okazała się dla sądu niewiarygodna. Fredie zaczął tłumaczyć wówczas, iż sam jest ofiarą molestowania i jako łowca pedofili ściągał pornograficzne zdjęcia dzieci jako materiał dowodowy. Niestety również ta linia okazała się nieskuteczna. Łowca pedofilii Fredie, związkowiec, sam został skazany za pedofilię.

Po publicznym ogłoszeniu wyroku na następny dzień w lokalnej brukowej prasie ukazał się obszerny artykuł o złym pedofilu Frediem. Dzień później Fredie powiesił się we własnym mieszkaniu.

Pogrzeb Frediego był skromny. Zapłakana żona, dzieci, kierownik Józiu z wieńcem od firmy. Zabrakło większości kolegów i koleżanek z pracy. Nie było też kuzyna Georga. Kapelan wygłosił kazanie o tym, że niezbadane są wyroki boskie. Mamy wolny wybór, choć być może cokolwiek nas spotyka, jest nam pisane od początku czasu. Chmury pędziły po szarym niebie. Liście drzew łagodnie falowały na wietrze. Starszy kierownik Józiu zlecił kierownikowi Jankowi rozpoczęcie rekrutacji na nowego opiekuna w ośrodku „Uciecha”.

 

Komentarze

  1. Niesamowite, jak wiele razy uczestniczymy w podobnych sytuacjach ,w nieskonczoność przymykajac oczy,akceptujac,ignorując itp,itd...
    🙈🙉🙊 I na to jest miejsce w życiu.
    Dzięki za lekturę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Super story, i Gombrowiczowski tytuł też Super...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

David Hume przygląda się chłopcu i dziewczynie

Pułkownik Piotrek chce zostać opiekunem piłkarza Janusza

Zebranie w Tiuturlistanie